PRZEGLĄD TYGODNIA #47 (7 – 20 października 2024)

TEMATY: Dzień Edukacji Narodowej – Jubileuszowo w gminie – „A przyjaciół to ja mam na cmentarzu” – Przemyślana pomoc dla powodzian – Romaniuk z kolejnym dziełem na koncie – Stałem się „ofiarą” przyjaznego urzędu – Uczczono wielkich kapłanów – Wizytacja biskupia w Brańsku – Tomku, wracaj do zdrowia! – Zwycięski tryptyk Pioniera

Dzień Edukacji Narodowej

W przeciągu ostatnich dwóch tygodni na terenie miasta i gminy odbyło się kilka uroczystości z okazji Dnia Edukacji Narodowej. W przypadku świętowania w szkołach wiejskich, miałem okazję uwieczniać takie wydarzenia, a przy okazji poznać nowe osoby. Np. w takich Holonkach gościłem po raz pierwszy i mam nadzieję, że nie po raz ostatni.

Zacznijmy od miejsca, w którym nie byłem, ale z którego otrzymałem informacje o nagrodzonych nauczycielach i pracownikach obsługi. Chodzi rzecz jasna o ZS w Brańsku. Jak się okazało, to że ktoś otrzymuje coś w rodzaju premii, dodatku z powodu swojego święta, zdążyło już wzbudzić kontrowersje i rozpalić niepotrzebne komentarze. Trudno je określić inaczej niż mianem niepotrzebnych, bo jak dobrze wiemy, nagrody są rotacyjne – w tym roku jeden, w następnym inny pedagog zostanie wyróżniony.

Teraz o ogólnej sytuacji w polskiej oświacie. Nie mamy powodów do optymizmu – nie tylko dzieci jest coraz mniej, ale i nauczycieli brakuje. Wakatów, ofert pracy na ścianie płaczu w kuratorium jest co niemiara, a dane statystyczne mówią, że pedagogów przed 30. rokiem życia pracuje w szkołach naprawdę niewielu. Oj nie garną się młodzi do uprawiania tego zawodu.

Stale narzeka się i podśmiechuje w społeczeństwie jaka jest to niby łatwa praca, niemal jak w tej piosence Dire Straits, o gościu, który spotkał rockmana i mówił, że ten to ma super życie – gra na gitarze w MTV i dostaje pieniądze za nic.

To zbytnie uproszczenie i niesprawiedliwy osąd.

Na własnym przykładzie powiem, że choć posiadam wykształcenie pedagogiczne, to do tej pory unikam jak ognia pracy w szkole, choć sporo osób mnie namawiało. Lubię dzieci i młodzież i myślę, że znaleźlibyśmy wspólny język, ale cholera – chyba szybko bym się wypalił, mając świadomość, że co najmniej połowa klasy ma kompletnie gdzieś, co do niej mówię, chcąc ją czegoś nauczyć. To szalenie demotywujące, więc nie dziwię się, że nauczyciele opowiadają sobie słynny dowcip o tym jak załadowany pomocami naukowymi młody pedagog spotyka starego wygę, który idzie sobie bez niczego i ten drugi mówi że to wcale nie jest tak, że on ma wszystko w głowie. On ma po prostu wszystko w dupie.

Brańscy nauczyciele są obecnie dość wpływową grupą. Świadczy o tym fakt, że uprawiają profesję, której członkowie zdominowali skład osobowy Rady Miasta Brańsk. Pieszczotliwie nazywam czasami to ciało Radą Pedagogiczną bis 😉

Kiedyś, gdy społeczeństwo było mniej wykształcone, nauczyciel był też częścią elity intelektualnej. Dziś wiele osób, także w Brańsku, może pochwalić się lepszym CV niż większość pedagogów. Z racji jednak, że w naszym miasteczku dla ludzi bardziej niż dobrze wykształconych miejsca nie ma, to przez to nie stworzyliśmy takiej elity, więc nauczyciele do tej pory stanowią u nas praktycznie jedyne liczniejsze grono, które ma coś do powiedzenia na różne tematy.

Jubileuszowo w gminie

50 i 100 lat – takie dwie okrągłe rocznice obchodzono w ostatnim czasie w gminie. Pierwszy jubileusz to rzecz jasna Złote Gody, które w tym roku przypadały u aż 13 par zamieszkujących miejscowości w najbliższej okolicy Brańska. Co ciekawe, najwięcej par, bo aż 3 pochodzi z niewielkiej przecież wsi Pietraszki. Wszyscy obecni zostali odznaczeni prezydenckimi medalami za dlugoletnie pożycie małżeńskie. Jest on przyznawany dla podkreślenia, że wspólne trwanie jest fundamentem i przykładem dla kolejnych pokoleń. Szczególnie widzimy to w obecnych czasach, gdy wiele związków rozpada się zbyt szybko.

Uroczystość tym razem nie odbyła się w kameralnych salach takich jak te w Urzędzie Gminy czy w GOUK, ale wyjątkowo w dużej sali weselnej u Mystka, co wraz z liczniejszą niż zazwyczaj obecnością osób najbliższych dla jubilatów miało dodać większego prestiżu tej pięknej rocznicy. Z kolei poprzedzająca imprezę msza święta została odprawiona przez brańskiego proboszcza w kościele parafialnym.

A teraz osoba, dla której śpiewanie „100 lat!” jest już czymś niestosownym. Pani Stanisława Łempicka ze wsi Mień wkroczyła właśnie w kolejne stulecie życia i stała się kolejną osobą z terenu gminy wiejskiej, która w ostatnich latach doczekała tak pięknego wieku. Dla porównania w nieco mniejszym mieście Brańsk nie mamy obecnie żadnego stulatka – ostatnia osoba, która przekroczyła tę magiczną granicę zmarła w 2020 roku.

„A przyjaciół to ja mam na cmentarzu”

Takim filmowym cytatem może ostatnio posługiwać się burmistrz Brańska, ponieważ jeszcze przed świętem Wszystkich Świętych Agacie Puchalskiej udało się podpisać dwie ważne dla parafii i nas wszystkich, odwiedzających cmentarz – umowy. Pierwsza dotyczy budowy parkingu przy samej bramie, czyli tam gdzie teraz można spotkać sprzedawców zniczy i kwiatów, a druga prac wewnątrz cmentarza, gdzie mają powstać nowe alejki.

Przemyślana pomoc dla powodzian

Mieszkańcy gminy Brańsk oraz gminy Wyszki zrobili istną tłokę i razem uzbierali aż 24 tony zboża i 3 tony ziemniaków, które trafiły do powiatu kłodzkiego, czyli miejsca, które chyba najmocniej ucierpiało w ostatniej powodzi. Ktoś może pomyśleć – co tak późno? Nic bardziej mylnego – przemyślana pomoc charakteryzuje się tym, że osoby ją świadczące nie rzucają się na hurra, gdy woda jeszcze zabiera wszystko na swojej drodze, ale odwrotnie – przekazują ją wówczas, gdy żywioł ustanie, bo wtedy poszkodowani sygnalizują największe potrzeby. Ci osuszyli już swój dobytek i mówią – potrzebujemy tego, tego i jeszcze tamtego.

I tak właśnie się stało – dostawa od rolników trafiła do konkretnego magazynu, skąd zostanie przekazana poszkodowanym rolnikom.

Pamiętajmy – media mówią o takich osobach tylko na początku. Potem albo coś wspomną o niedawnym żywiole, albo oleją zupełnie temat, gdyż nie jest on już gorący. Wystarczyły alkotubki, by zacząć przykrywać naprawdę istotne problemy ludzi z południowej Polski.

Romaniuk z kolejnym dziełem na koncie

Pan Zbigniew Romaniuk – nasz lokalny historyk o popularności wykraczającej poza Brańsk wydał właśnie książkę, której wprawdzie nie napisał w sensie dosłownym, ale jest jednym z dwóch redaktorów. Wraz z Panem Januszem Poryckim udało im się zredagować w przystępnej formie fragmenty pamiętników zamieszkującego Podlasie w XIX wieku, Władysława Jabłonowskiego. Człowiek ten zasłynął nie tylko z lekkiego pióra, ale przede wszystkim z udziału w powstaniu styczniowym. Miał związki z wieloma miejscowościami z terenu dzisiejszej gminy Brańsk i nie tylko. Książka została wydana dzięki Fundacji Ochrony Dziedzictwa Ziemi Bielskiej. Wielkie wyrazy uznania za tę mrówczą pracę. Sam jeszcze owego dzieła nie czytałem, ale spotkanie promocyjne na tyle mnie zainteresowało, że na pewno po owe pamiętniki sięgnę, szukając choćby ciekawostek nt. naszych stron w tamtym okresie.

Stałem się „ofiarą” przyjaznego urzędu

A dokładniej Urzędu Miasta. Miałem w ostatnim czasie do załatwienia sprawę, która wymagała udania się do trzech urzędniczek (w Brańsku chyba obecnie nie mamy żadnego pana w UM), a dokładniej do Pani Agnieszki Laskowskiej (ewidencja ludności), Pani Małgorzaty Popławskiej (geodezja starostwa, ale zamiejscowo w Brańsku) oraz do Pani Sylwii Gawino i na końcu do Pani burmistrz. Łącznie nie wiem czy ogarnięcie wszystkich spraw zajęło więcej niż pół godziny. To bardzo szybko – w Białymstoku musiałbym chyba wynająć zawodowego stacza żeby stał w kolejkach od jednego okienka do drugiego. Wszystkim wymienionym paniom dziękuję bardzo za szybką, sprawną pomoc w miłej atmosferze.

Uczczono wielkich kapłanów

W minionym tygodniu obchodziliśmy dwie rocznice – pierwsza dotyczyła św. Jana Pawła II w 46. rocznicę wyboru na papieża, a druga 40. rocznicy męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Bardzo dobrze się stało, że pod jego pomnik – w sumie jedyny pomnik dedykowany konkretnej osobie w Brańsku, udali się najmłodsi brańszczanie wraz z władzami miasta. Tak powinno być co roku, niezależnie która rocznica jest obchodzona. Oczywiście nie przesadzajmy z tymi papieskimi rocznicami, bo może to być niestrawne, gdyż jest ich dużo, ale 16 października i 2 kwietnia oraz ewentualnie 10 czerwca to jak najbardziej godne zapamiętania i uczczenia daty w przypadku Brańska.

Wizytacja biskupia w Brańsku

To taka standardowa wizytacja, którą jeden z biskupów posługujących w diecezji (najczęściej ordynariusz, emeryci w tak małej diecezji jak nasza, raczej nie pomagają wizytować) musi odbyć raz na 5 lat. I tak oto w ciągu dwóch dni, ale oddzielonych tygodniową przerwą bp Piotr Sawczuk gościł to tu to tam. Nie będę już wymieniał wszystkich miejsc – w relacji chyba podawałem wszystkie. Skupię się na urzędach, bo słusznie zauważył nasz pasterz, że w wielu samorządach na terenie Polski o takich spotkaniach nie może być mowy, ponieważ w Polsce mamy już do czynienia z laicyzacją, a biskupi jako głowy lokalnych struktur kościelnych są nierzadko na cenzurowanym, a nawet „persona non grata”.

Podobało mi się, gdy biskup poprawił się, mówiąc najpierw o władzy kościelnej, a po korekcie o SŁUŻBIE kościelnej. Oby tak zawsze było to rozumiane.

Widać, że bp Sawczuk choć może jakimś wielkim luzakiem nie jest, to jednak potrafi zachować się z odpowiednią klasą i nie kreuje wokół siebie bizantyjskiej aury jak jego poprzednik bp Dydycz. Wprawdzie i bp Antoni potrafił zażartować, ale zawsze miałem wrażenie, że ten przesadny kult ze strony wiernych mu odpowiada, a co najmniej – nie przeszkadza. Z kolei bp Sawczuk nawet do przedszkolaków przemawiał na stojąco i ogółem – rzucał co rusz błyskotliwymi żartami jak np. w kierunku wójta, który powiedział, że wprawdzie na spotkaniu nie wszyscy pracownicy mogą być obecni, ale…

– Zostaną ukarani – dokończył biskup

A wójtowi chodziło rzecz jasna o to, że mimo szczerych chęci, zatrzymały ich sprawy służbowe w terenie.

Potem dostając prezent od pracowników przedsiębiorstwa komunalnego (żwirowni) z Brzeźnicy, bp Sawczuk zapytał czy to żwir konserwowy. Takie to sytuacyjne żarty, dla rozluźnienia, wyraźnie rozbawiły zebranych.

W przypadku Urzędu Miasta nie wiem jak to spotkanie będzie wspominał ks. biskup – pewnie dobrze, ale ja będę wspominał z zażenowaniem. Podchodzę do każdego pracownika UM, chcąc zrobić mu pamiątkowe zdjęcie (dopóki z bpem nie przyszedł ks. Marcin z Niedzieli, byłem jedynym fotografem), a ku mojemu zdziwieniu część pań zaczęła się zasłaniać rękami, obracać bokiem, a jedna to nawet się nie patyczkowała i obróciła się plecami. A co tam. Nie było to fajne, zważając że na to spotkanie panie naprawdę ubrały się bardzo ładnie, uroczyście, umalowały się i zadbały o gustowne fryzury. Po co więc robić obciach swoim zachowaniem, gdy wygląda się naprawdę dobrze? Nie wiem zupełnie i nie rozumiem tego. Na przyszłość aż się nie chce przychodzić na podobne spotkania i znowu psuć sobie humoru na cały dzień.

Panie mają czasami do mnie pretensje, że źle wyszły na zdjęciu – najczęściej tak bywa, gdy właśnie się niepotrzebnie zasłaniają i robią skwaszone miny. Kto się ładnie uśmiecha, zawsze wychodzi dobrze – zapewniam. Kto z kolei poprosi o usunięcie zdjęcia, zawsze usuwam – nigdy nikomu nie odmówiłem, gdy coś nie wyszło tak jak dana osoba by chciała.

Na koniec o sprawach naprawdę istotnych i poważnych, które poruszył jeszcze ks. biskup. Mówił on o potrzebie dalszego nauczania religii w szkołach i podtrzymywania ustaleń konkordatu – to ogólnopolski temat. który wszyscy znamy. Wspominał także o tym, że same parafie i diecezje nie są na tyle bogate, by odnawiać wszystkie zabytki, a że zabytki na naszych terenach są przede wszystkim obiektami sakralnymi, stąd zachęcał do dalszego wsparcia dla takich projektów i z takim pozytywnym odzewem ze strony Pani burmistrz i Pana wójta się spotkał.

Dodam tylko, choć nie wiem czy powinienem o tym pisać, ale w sumie to taka pozytywna sprawa. Mianowicie, gdy przyjechałem do pustelni Zwiastowania w Poletyłach, gdzie w sumie materiał nie powstał (mam tylko zdjęcia uroczego pieska), gdyż przyszło mi za długo czekać na zakończenie prywatnej rozmowy w wieży, gdzie doszło do spotkania ks. Roberta z ks. biskupem, to jednak wszedłem na chwilę na górę i zobaczyłem zwyczajną sytuację. Bardzo skromnie: herbata, jakieś krakersy na stole, a w samej pustelni siostra zakonna, która niezbyt pospiesznie wychodziła z odkurzaczem w ręku, gdy ks. biskup już na terenie pustelni przebywał. Zaimponowało mi to, że choć w odwiedziny przyjechała osoba, która jest przecież kościelnym VIP-em, to goszcząc ją, nie próbowano jakoś panikować, na siłę załamywać specyfiki tego miejsca, które ma być skromne i bardzo spokojne, uduchowione. Tu żyje się bez pośpiechu i nie na pokaz, w oddali – w lesie. Na tym polega właśnie dążenie do bycia autentycznym w Kościele – przynajmniej od warstwy zewnętrznej wyglądało to naprawdę dobrze i ujęło mnie. Ks. Roberta od lat zawsze ceniłem i to nie uległo zmianie – tylko na boisku się kłóciliśmy 😉

Tomku, wracaj do zdrowia!

Pamiętacie Tomka Jakubiaka z Master Chefa? Wielu z Was pewnie ogląda ten program. Facet gościł w Brańsku w ubiegłym roku i komercyjnie, na potrzeby naszego Banku Spółdzielczego, który reklamował, przeprowadził warsztaty kulinarne. Wszyscy byli zadowoleni. Niestety, teraz Tomek poważnie choruje, był słusznej postury – schudł, a na twarzy wyraźnie się postarzał. Nie wiem jak można go wesprzeć – na pewno modlitwą, a leczenie jest drogie, więc też prowadzona jest zbiórka oraz można zakupić jego nową książkę. Oby się chłopu polepszyło.

SPORT

Zwycięski tryptyk Pioniera

1/3 sezonu podlaskiej okręgówki już za nami, a w Brańsku można wreszcie mówić o topowej formie podopiecznych trenera Przemysława Masłowskiego. Ci w ciągu kilku zaledwie tygodnia zagrali aż 3 mecze i wszystkie zakończyły się pewnymi wygranymi.

Zacznijmy od 10. kolejki i meczu z Żubrem Drohiczyn. Dość dużo na temat przeciwnika napisałem w zapowiedzi – wiemy kto z kim się spotykał. Goście, a więc rewelacja początku sezonu, beniaminek oraz gospodarze – zespół, który po pierwszych kolejkach był w odwrotnym położeniu, gdyż rozpędzał się bardzo powoli, ale wszedł wreszcie na odpowiednie tory. Obydwie drużyny w momencie wspólnego spotkania w 10. kolejce dotarły do środka tabeli, ale zdecydowana wygrana Pioniera 4:2 pozwoliła przeskoczyć nie tylko “Nadbużańskich”, ale dotrzeć nawet do najwyższego dotąd – miejsca nr 4 w tabeli.

Sam mecz wielkiej historii nie posiadał – do przerwy gładkie 3:0, a po przerwie jeszcze jedna bramka dla świętego spokoju, po czym na boisko weszli najmłodsi. Żubr strzelając na 4:1 nie miał już szans na odwrócenie niekorzystnego obrotu spraw, a trafienie na 4:2 nastąpiło w ostatniej akcji meczu, więc na papierze to tylko wygrana dwiema bramkami lub porażka dwiema bramkami, a więc nie pogrom, a więc nie sromotna porażka. Wygrana Pioniera była jednak bardzo przekonująca. Zawodnicy Żubra przekonali się na własnej skórze, że przyszło im grać z zupełnie inną drużyną niż w czerwcu 2023 roku, gdy zremisowali po raz drugi jednym sezonie 0:0. Z tamtej ekipy pamiętali tylko Pawła Zawadzkiego, Filipa Zimnocha i Jaśka Żero. Teraz starli się z niszczycielską siłę braci Kosińskich oraz nowej młodzieży.

Nie udało się zagrać w Białymstoku przed meczem z Żubrem, więc trzeba było się tam wybrać tydzień później. W spotkaniu 1/16 Okręgowego Pucharu Polski, Pionier zagrał jak na sparingu, jak w starciu Dawida z Goliatem. Tyle, że Goliatem byli brańszczanie. Hetman Goliatem może być tylko od strony historycznej, ponieważ historię ma zdecydowanie bogatszą od UKS-u, ale podobnie jak inny białostocki klub – Włókniarz, też dzisiaj musi tułać się po A klasie. W sumie obydwa kluby mi osobiście kojarzą się bardziej boksersko – Hetman przez lata jako czołowy klub pięściarski w Polsce, mistrz kraju, a Włókniarz jako właściciel nieistniejące już, legendarnej hali, gdzie ligowi pięściarze boksowali.

Cóż. Jagiellonia przechwyca w stolicy Podlasia wszystkich najzdolniejszych zawodników, stąd wygrana Pioniera 4:0 była po prostu obowiązkiem. Aż 3 bramki zdobył Piecia Kosiński, który na co dzień przede wszystkim broni dostępu do swojej bramki jako stoper. Wygrana ta jest historycznym osiągnięciem. Wedle pamięci dawnych zawodników, Pionier nigdy nie zaszedł tak daleko w rozgrywkach OPP. Owszem – wylosowanie Hetmana było jak w nagrodę, ale wcześniej trzeba było przecież pokonać czwartoligowca z Krypna.

Do Hajnówki pojechać już nie mogłem, więc na temat meczu z Puszczą mogę napisać najmniej. Wynik jednak mówi sam za siebie – wygrano 3:1 z drużyną, która u siebie, na swym pięknym stadionie, gościnna nie jest. Pozwoliło to umocnić się Pionierowi na 4. miejscu. Dzień wcześniej oglądałem z kolei spotkanie lidera – Sparty Augustów w Drohiczynie i choć gospodarze przez 10 kolejek jako jedyni nie zaznali podziału punktów, to teraz uzyskali jeden punkcik. Dlaczego o tym mówię? Dzięki tamtemu remisowi Pionier traci do lidera nie 9, a 7 punktów. Jeszcze wszystko jest możliwe, być może w krótkim czasie, zważając na loteryjność wyników w podlaskiej KOS. W końcu Sparta straciła punkty z dwoma beniaminkami, jeden po drogim.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *