„Jeśli coś tracisz, nie trać przynajmniej tej lekcji”. Errata do brańskiej „dramy” o MOK. Podsumowanie 123 dni rządów Agaty Puchalskiej

W momencie pisania tego tekstu mijają dokładnie 4 miesiące od złożenia ślubowania przez Panią Agatę Puchalską, czyli nową burmistrz miasta Brańsk. Jest to łącznie 123 dni, a jak wiemy, z reguły pierwsze podsumowania tworzy się po 100 dniach, wcześniej pisząc powściągliwie, przymykając oko, a co za tym idzie, zapewniając danej osobie i jej współpracownikom tzw. okres ochronny, czyli coś na modłę „grali za krótko, by ich ocenić” – jak przy wystawianiu not rezerwowym piłkarzom po meczu.

Zaznaczam jednak, że jak pamiętamy, 100 konkretów na 100 dni obiecał ktoś inny, a mianowicie miłościwie panujący nam premier Donald Tusk i rzecz jasna swojej rozbudowanej obietnicy w większości punktów nie dotrzymał, dlatego Pani Agata nie podlega tego typu ocenie. Podlegać dokładnemu podsumowaniu będzie dopiero po 5 latach. Mimo wszystko jednak pierwsze wnioski można już wysnuć.

Ale zanim o tym, to przeczytajcie Państwo erratę do ostatniego wydania „PT”. Teraz już bez ironii wyjaśnię do końca sytuację w MOK-u i powstałe przy okazji zamieszanie:

O tym, że okres ochronny już minął, mogliście się Państwo przekonać w ostatnim numerze „Przeglądu Tygodnia”, w którym niewątpliwie nie gryzłem się w język. Pora dzisiaj w dużym skrócie napisać co mnie do tego skłoniło, a właściwie jak chciałem to początkowo rozegrać.

Zakładany przeze mnie scenariusz był prosty jak budowa cepa. Otóż chciałem, by ktoś z UM oficjalnie potwierdził mi, a co za tym idzie moim Czytelnikom, że Pani Marzena Chwaszczewska żegna się ze swoim stanowiskiem. Dalej, miałem wrzucić post na BNS ze zdjęciem Pani dyrektor i lakoniczną informacją o odejściu, na tamten moment bez szczegółów. Dopiero w „PT” trochę bym o Pani Marzenie napisał, choć nawet niekoniecznie o kulisach odejścia, bardziej skupiając się na ocenie dorobku i własnych wspomnieniach związanych z jej osobą.

Tego typu posty pojawiały się u mnie wielokrotnie. Zainteresowanym mogę podać przykłady wpisów wyłącznie z samymi informacjami – bez żadnych autorskich komentarzy i opinii.

Wystarczyłoby mi więc tylko to, że osoba wysoko postawiona w brańskim magistracie (choć zaznaczam, że nie chodzi o Agatę Puchalską, bo to nie z nią rozmawiałem) po prostu by mnie nie zlekceważyła i napisała „głupie”, ale jakże ważne „tak, potwierdzamy”. Nawet gdybym przeczytał/usłyszał: „na razie proszę bez szczegółów”, to bym to uszanował, bo takich sytuacji miałem w swojej pracy bardzo dużo. Tak się w końcu zdobywa czyjeś zaufanie. Są czasami sytuacje, że słyszysz „tego proszę nie pisać” i po prostu nie piszesz. I nie chodzi o żaden strach.

Przy okazji dodam prośbę, by przestano odsyłać mnie z wszystkim do Pani burmistrz jak do filmowego Ojca Chrzestnego! Przypomina się to, o czym mówiłem w czasie rozmowy z Panem Mieczysławem Korzeniewskim, czyli że u nas niektórzy wychodzą z założenia, że wszystko ma być na głowie burmistrza – sukcesy i porażki, wielkie inwestycje i najmniejsze pierdoły, a nawet miałaby dochodzić do tego… odpowiedzialność karna, jeśli broń Boże ktoś utonie nad naszą wodą.

Wyjaśniałem, że tak to nie działa, bo burmistrz nie jest królem/królową o władzy absolutnej i tak samo ponoszącym odpowiedzialność absolutną. Taka osoba ma wiele obowiązków – zarówno ważnych jak i prestiżowych, ale one są jednak ograniczone, bo to funkcja demokratyczna, a nie dyktatura, władza absolutna.

Tak więc, jak wiemy, takiego oficjalnego potwierdzenia nie było, co zmusiło mnie do szukania go po drugiej stronie tej sytuacji. Komizmu dodawał wszystkiemu fakt, że wcześniej podałem informację o zatrudnieniu Pani Marzeny w brańskiej szkole. Tak więc wystarczyło połączyć kropki i dosłownie wszyscy wszystko wiedzieli, ale mimo wszystko ktoś musiał to potwierdzić. No to potwierdziła – Pani Marzena. Co było potem – wiemy.

A skoro jesteśmy przy brańskiej szkole, to dziękuję za zaufanie Panu dyrektorowi, który podał mi listę zmian personalnych w nowym roku szkolnym. Wydaje się to oczywiste, ale muszę jednak przypominać, że tak powinno być zawsze, bo Pietraszko nie był, nie jest i nie będzie nigdy wrogiem brańskiej szkoły, ani Urzędu Miasta też (zapewniam).

Nie lubię jednak bardzo, bardzo, bardzo olewki, lekceważenia – zdecydowanie wolę nawet bukiet słów serdecznych, jakimi obsypuje mnie Pani Lucyna – przynajmniej wiem, że nie darzy mnie obojętnością i jest to autentyczne, szczere z jej strony. Przy okazji zapewniam jednak, że żadnej JAD-alni mimo wszystko nie otworzę, bo nie chcę stać się konkurencją dla naszej brańskiej gastronomii.

A jak wyszło w szkole? Po prostu opublikowałem listę, nie komentując czy dane posunięcie jest dobre lub niedobre. Czy komuś coś się stało z tego powodu? Nie. Być może równie spokojnie byłoby, gdyby tak ważnej decyzji jak zmiana dyrektora MOK-u nie próbowano bezsensownie zatajać przed tzw. opinią publiczną. Czy mrówka jest w stanie zasłonić słonia? Czy serio – ktoś by nie zauważył, że po 27 latach doszło do zmiany kadrowej w brańskim MOK-u? Tak zmiany można przeprowadzać np. w gospodarce komunalnej, bo większość osób nie wiedziała nawet kto był poprzedniczką Pana Jacka Krasuckiego. MOK to już jednak zdecydowanie inna para kaloszy.

Każdy kierownik referatu/jednostki administracyjnej, jeśli pełni swoją funkcję przez wiele lat, zyskuje sobie mnóstwo ludzi przychylnych i nieprzychylnych. Było wiadomo, że wiele osób obstanie za Marzeną Chwaszczewską, szczególnie jeśli przy jej odejściu powstanie jakaś niejasna atmosfera. Ktoś może zapytać – jak takiś mądry, to jakbyś sam zrobił? No burmistrzem to nigdy nie będę, więc łatwo mi gdybać, ale zapewne wezwałbym zainteresowaną osobę do siebie, powiedział, że „time to say goodbye” i dalej zapytałbym ile dana osoba potrzebuje na „załatwienie wszystkich pilnych spraw”, żeby potem nie było „nie płacz, Ewka, Marzena etc.”. Napisałbym o tym na FB Urzędu Miasta i dodał zdjęcie, gdzie wręczam kwiaty, ewentualnie zrobiłbym to na najbliższej sesji RMB z wszelkimi honorami. Gwarantuję Wam, że rozeszłoby się po kościach bardzo szybko i nikt by do nikogo żalu nie miał, bo zawsze tak było, jest i będzie, że wraz z przyjściem nowych ludzi, odchodzą tzw. starzy ludzie. W takich sytuacjach pożegnalnych nie potrzeba więc rewolucji, bo ta zawsze niesie za sobą poważne skutki uboczne. Wojny w Brańsku nie ma, ani powodzi, więc gdzie tu się spieszyć na złamanie karku?

Może nie widać tego w internecie, ale posunięcie Agaty Puchalskiej ma też niemałe grono zwolenników. Nie mi oceniać jego słuszność, skupiam się przede wszystkim na formie, a nie treści i skutkach decyzji, ponieważ nigdy nie można skreślać na starcie także i nowej osoby (o niej wkrótce).

Mam więc nadzieję, że z tej sytuacji, wnioski wyciągnie wiele osób. Są takie mądre słowa, że jeśli coś tracisz, to nie trać przynajmniej tej lekcji. Rewelacyjny wynik wyborczy jest dobrą tarczą, ale tylko do czasu. Gdy przychodzą trudne decyzje, trzeba być przygotowanym, że odezwą się nie tylko ci, którzy głosowali na kontrkandydata, ale być może nawet głos zabiorą pierwsi zawiedzeni wyborcy, bo i z taką grupą każdy polityk musi się liczyć, gdyż elektorat dzieli się na betonowy oraz płynny (mniej cierpliwy, skłonny do ucieczek).

Pragnę jednak zaznaczyć, że nie można mówić o „krwawej Agacie” niczym z kryminałów innej Agaty, bo przy większości zmian kadrowych, Pani burmistrz stara się jednak zaproponować danej osobie „plan B”, czyli pracę w innym miejscu podległym UM (w omawianym przypadku jest to Zespół Szkół) i odejście z korzystnymi papierami, gdy w sumie mogłyby być niekorzystne (tutaj nie mam wiedzy czy u M.Ch. mogłyby być niekorzystne). W przeszłości różnie z tymi pożegnaniami bywało i do dzisiaj gdzieś tam niektórzy przebąkują jak to po odejściu z UM pozostali na lodzie. Tak więc jeśli odchodzisz u Puchalskiej, to na lodzie raczej nie zostajesz. Sama burmistrz musi jednak uważać na łatki, bo na początku kadencji łatwo je otrzymać, a w brańskim społeczeństwie łatki otrzymują się długo, zresztą coś o tym sam wiem.

Wniosek nasuwa się prosty – to nie same decyzje o zmianach budzą największe kontrowersje, ale styl ich przeprowadzania. Przecież w kampanii wyborczej Pani burmistrz dla jednych jasno, a dla innych między wierszami, ale mówiła, że z sekretarz Witkowską pracować nie będzie, a MOK miałby zostać połączony z MBP, a w miejsce MOPS-u miałoby powstać CUS (Centrum Usług Społecznych). Nawet średnio ogarnięty mieszkaniec Brańska, czytając te punkty programu mógł dojść do wniosku, że być może planowano odejścia kierowników poprzez likwidację stanowisk pracy, ponieważ wtedy powstałyby zupełnie nowe instytucje, a zarządzający nimi nie mieliby zapewnionej sukcesji, tylko w najlepszym dla nich razie mogliby, a właściwie mogłyby wystartować w konkursach.

Wypada też wspomnieć, że w MOK-u mógł pozostać jego wieloletni pracownik Grzegorz Klinicki, ale odszedł z geście solidarności z Panią Marzeną. To dzisiaj niezwykle rzadko spotykana praktyka, choć przyznam, że sam też kiedyś w pewnym miejscu uniosłem się honorem, gdy (chyba) mogłem pozostać na swojej funkcji. Może i kokosów z niej nie było, ale bardzo chciałem pozostać – nie pozwalała mi męska duma.

A dlaczego to rzadka postawa? Przypomina mi się sytuacja z Bielska Podlaskiego, gdy w dniu odejścia z bielskiego szpitala śp. Pani dyrektor Bożeny Grotowicz, w geście solidarności wypowiedzenia z pracy złożyło bardzo dużo osób, ale zaledwie kilka dni później spora ich część jednak została wycofana. Był więc to albo przypływ emocji albo działanie nastawione tylko na doraźny efekt, co w sumie nie mogło być skuteczne, gdy po drugiej stronie ma się tak doświadczonego polityka jak Pan starosta Sławomir Snarski. Bo wiecie, politycy są zazwyczaj cierpliwi i lubią pewne sytuacje przeczekać.

Finałem tej całej brańskiej dramy czy też roszady jest rzecz jasna powołanie p.o. dyrektora Miejskiego Ośrodka Kultury. Dziś już wiadomo, że przez co najmniej 3 najbliższe miesiące będzie nią Pani Magdalena Chmielewska. Nie znam tej Pani, wiem tylko że nie jest z Brańska, więc nic na jej temat nie mogę powiedzieć, zwłaszcza że „gra za krótko, by ją ocenić”. Nie znam też dokładnych kulisów jej przyjścia – dlaczego akurat Brańsk i dlaczego akurat jej zaufała Pani burmistrz? Naprawdę nie wiem, tak więc nie przypiszę jej do żadnego klucza z poprzedniego tekstu – ani profesjonalisty bez pleców, ani osoby tylko na plecach się opierającej, ani osoby z klucza mieszanego. Proszę też Państwa, abyście się wcześniej zastanowili co najmniej 2 razy, przed napisaniem, że jest to osoba zatrudniona po znajomości, bo takie głosy już się pojawiają. Przypomnę, że pewne słowa trzeba udowodnić, a jeśli się tego nie zrobi, to potem trzeba zjadać swój własny język.

Podsumowanie właściwe

Zmiany personalne c.d.

Pora na upragnione podsumowanie 123 dni pracy burmistrz Agaty Puchalskiej. Zaczniemy je, a właściwie pozostaniemy przy zmianach personalnych. MOK już mamy za sobą, gospodarkę komunalną też, a nawet funkcję sekretarza też krótko wspomniałem.

Dodam tylko, że obecnie w internetowym Biuletynie Informacji Publicznej możemy znaleźć oferty pracy na stanowisko: sekretarza miasta, pracownika ds. zamówień publicznych oraz pracownika ds. inwestycji i pozyskiwania środków zewnętrznych. Są to wakaty zaistniałe po: odejściu z UM Pani Joanny Witkowskiej oraz Pani Joanny Półtorak (tzw. dejoannizacja Urzędu Miasta). Dodatkowego wsparcia potrzebuje też referat Pani Magdaleny Sycewicz.

W czasie sesji Rady Miasta w nowej kadencji, przynajmniej do tej pory, funkcję radcy prawnego pełniła nowa osoba – Aneta Łukaszewicz. Zastąpiła ona Łukasza Oniśko.

Najbliższą współpracowniczką Agaty Puchalskiej (nie, to nie jest nazwa oficjalnej funkcji 😛 ) została Pani Renata Laskowska, czyli kierownik referatu ogólnoorganizacyjnego. Być może jej aspiracje sięgają docelowo funkcji sekretarza miasta, ale póki co, zostaje to w obszarze spekulacji.

EDIT: Teraz będzie nowa myśl. Nie łączyć z akapitem wyżej jak to ktoś już zdążył błędnie zinterpretować.

Pozwolę sobie dzisiaj na tylko jedną złośliwość. Otóż burmistrz Eugeniusz Koczewski nie posiadał swojego odpowiednika Krystyny Pawłowicz/Janusza Palikota. A nowa Pani burmistrz wydaje się taką osobę mieć i to chyba niekoniecznie z własnej woli. Jak pamiętamy z wielkiej polityki, trudno zapanować nad ostrym językiem takich osób z bliskiego otoczenia nawet samym wodzom: Kaczyńskiemu i Tuskowi.

Zmian personalnych jest naprawdę wiele. Ktoś już mi nawet powiedział, że Urząd Miasta dzięki nim albo będzie chodził jak w szwajcarskim zegarku albo zamieni się w cyrk na kółkach. Po prostu zostało podjęte ryzyko i teraz będzie trzeba czekać na efekty. No to czekamy!

Pozostałe zmiany i inwestycje. Małe i duże.

A efekty widać już także na mieście. Pierwszy z nich, niemal natychmiastowo wprowadzony, to zagranie iście łukaszenkowskie, ale uspokajam – mówię o jednej z niewielu zalet dyktatora z Białorusi, a dokładniej chodzi mi o porządek na ulicach. Mianowicie tablice ogłoszeń w kilku miejscach Brańska, które powstały za rządów poprzedniego burmistrza, do wiosny żyły swoim życiem, natomiast teraz są już systematycznie porządkowane. Niby mała rzecz, ale ważna, bo o czymś świadczy. Przypomnę, że przecież w czasie zeszłorocznego jubileuszu 530-lecia Brańska na ich wygląd publicznie żalił się dzisiejszy radny Wojciech Ostrowski. Z kolei dzisiejszy porządek zaprowadził zapewne Marek Niemyjski (Mareczku, pozdrawiam!), ale plus i tak idzie przede wszystkim na konto Pani burmistrz.

Skoro jesteśmy przy zmianach optycznych, to obecnie sala konferencyjna sprawia wrażenie okrągłego stołu, choć oczywiście jest to prostokąt. Chodzi mi jednak o to, że wszyscy teraz siedzą razem, a nie w dwóch rzędach, co ma sprawiać wrażenie równości wszystkich uczestników zebrania. Łatwiej jest też okrążać salę. Zakupiono nowe krzesła, a sesja jest transmitowana już nie na YouTube, ale za pomocą bardziej profesjonalnego portalu eSesja.

Agata Puchalska w czasie kampanii wyborczej, a dokładniej podczas zebrania w Klubie Rolnika (nie mylić z Klubem Ronina 😉 ) obiecała, że miejsce w którym przemawia zostanie jak najszybciej odświeżone i pomalowane, jeżeli uda jej się wygrać wybory. I tak też się stało, nie trzeba było nawet trzymać Pani Agaty za słowo. Na dodatek doposażono też kuchnię z myślą m.in. o gospodyniach z „Bony” oraz organizacji innych imprez (lokal można wynająć), a także wzbogacono to miejsce o nowe krzesła. W pobliżu wspomnianego budynku ma z kolei powstać harcówka. Szczegółów nie znam, ale czasami niczym stary, zmęczony życiem człowiek (to akurat prawda), siedzę w oknie swego rodzinnego domu i widzę, że oto idzie delegacja z Urzędu Miasta.

Dalej. Kolejny pozytywny akcent. Na zakończenie roku szkolnego, uczniów z najlepszymi wynikami w nauce (nie lubię określenia „najlepszych”, bo może być czasami niesprawiedliwe) wraz z ich rodzicami zaproszono do siedziby Urzędu Miasta, gdzie podczas sesji RMB otrzymali oni nagrody. To nowe rozwiązanie, godne pochwały.

Zdarzało mi się już narzekać, że na facebookowym profilu Miasta Brańsk (wcześniej pod nazwą Urząd Miasta Brańsk) brakuje czasami pewnych ważnych informacji, ale jednak mimo wszystko ten spadek po poprzedniku też został dość dobrze rozruszany. Dzisiaj stronę obserwuje ponad 1,3k osób, a informacje pojawiają się tam na bieżąco. Koniecznie proszę o umieszczanie tam notki o najbliższej sesji – to akurat muszę zaakcentować, bo nie jestem codziennym bywalcem BIP-u, by go zawsze monitorować, więc zawsze mogę coś przegapić i zaproszenia na BNS nie opublikować.

A sesje odbyły się do tej pory aż 5 razy, czyli statystycznie częściej niż raz w miesiącu. To chyba rekord, by w tak krótkim czasie spotykać się z taką intensywnością. Nic nie dzieje się jednak bez powodu – oprócz sesji zwyczajnych były też zebrania nadzwyczajne, po to by coś nagle przegłosować, bo czas na realizację inwestycji ucieka. Jak sama Agata Puchalska mówi, pierwsze miesiące na nowym stanowisku oznaczają dla niej bardzo dużo pracy i stresu oraz mało snu.

Przyklepano już zmiany na zaniedbanym od wielu lat Zamczysku, a także praktycznie ukończono rozpoczęte jeszcze w poprzedniej kadencji remonty dróg w ramach Polskiego Ładu. Mamy już nową, oświetloną drogę do zbiornika retencyjnego wraz z parkingiem oraz nową, a właściwie nowe nawierzchnie i chodnik przy ul. Konopnickiej. Ktoś może zarzucić, że to spadek po poprzedniku i łaski bez, że Agata Puchalska zakończyła te projekty, ale pamiętajmy, że absolutnie wszystko można położyć, można czegoś nie dopilnować, jeśli ma się ostatnie słowo. Wydaje się, że na ten moment wszystko jest ok. Czekamy jeszcze na remonty ulic: Łąkowej i Boćkowskiej.

W 2025 zostanie zrealizowany Budżet Obywatelski Miasta Brańsk. Doszło więc do kontynuacji tej inicjatywy.

Agata Puchalska przybyła z Marszałkowa, stąd raczej nie było problemów z organizacją w Brańsku kolejnej edycji kina plenerowego, koncertu muzyki filmowej czy też czekających nas już w najbliższą sobotę, 7 września – Dni Tradycji Obojga Narodów. Swoją drogą impreza odbędzie się nad brańskim zalewem, gdzie według jednego z radnych, nawet pies kopiący łapami w piachu jest zagrożeniem. Tak więc teraz to ja już nic nie rozumiem, choć osobiście oczywiście popieram przeprowadzanie różnego rodzaju wydarzeń nad brańskim zalewem.

W wakacje w Brańsku, we współpracy z MOK-iem, odbyły się dwa turnusy półkolonii dla naszych uczniów.

Również latem, w wyborach uzupełniających do RMB w okręgu nr 10 nieobsadzone miejsce przez Panią burmistrz zajęła przedstawicielka jej komitetu – Pani Magdalena Angielczyk. Tego typu głosowania są czasami też pierwszym powyborczym sondażem.

9 lipca zostały podpisane z wykonawcami inwestycji, dwie umowy dotyczące przebudowy odcinka ul. Sienkiewicza w ciągu drogi wojewódzkiej nr 681 w Brańsku w kwocie 8 800 000 zł oraz budowy kanalizacji deszczowej w w/w ulicy w kwocie 2 300 000 zł. Remont tej ulicy obiecywał w czasie kampanii parlamentarnej współpracujący z Agatą Puchalską dzisiaj już poseł Sebastian Łukaszewicz.

Dalej jesteśmy przy kopiuj+wklej.

W tym samym czasie Miasto Brańsk zaplanowało złożenie projektu w zakresie rozwoju infrastruktury oraz wspólnych transgranicznych wydarzeń skierowanych do mieszkańców miasta Brańsk-dzieci, młodzieży, seniorów w zakresie szeroko rozumianej kultury. W tym celu w dniu dzisiejszym podpisano list intencyjny z partnerem z Szyłele (lit. Šilalė) – miastem na zachodzie Litwy.

Może to i dobrze, ale do dnia dzisiejszego nie wiem dlaczego akurat z tym miastem postanowiono zawiązać współpracę.

Pani burmistrz ma też za sobą pierwsze Brańskie Dni Kultury. Była to jedna z kilku imprez, gdzie nieco na boczny tor była odsuwana Pani Marzena – chodzi mi o samo prowadzenie imprezy, bo podobnie i w czasie dożynek miejskich w tym celu wynajmowano osobę z zewnątrz i nie mogę powiedzieć, że owe osoby się nie spisały. Bodaj już trzeci raz pochwalę też Panią Agatę za zapraszanie do Brańska polityków od lewa do prawa. To sprzyja integracji i tworzeniu nowych znajomości.

Agata Puchalska zdążyła spotkać się również z seniorami czy też zorganizować imprezę z okazji Dnia Dziecka. Nasza burmistrz, jak na włodarza przystało, dużo jeździła to tu to tam, choć nie wiem czy skorzystała z większości zaproszeń. Wiadomo na pewno, że ma dużo pracy na miejscu.

Reasumując i prognozując, owe 123 dni czy też 4 miesiące pracy były bardzo intensywne i osobiście mam nadzieję, że nasza burmistrz – którą przestrzegałem, że będzie miała bardziej stresującą pracę niż w Białymstoku (i to nie z mojego powodu) – najgorsze ma już za sobą. Jeżeli można mówić o tzw. zapłaceniu frycowego, to powinno ono już nastąpić, także w kwestii komunikacji. Z pewnością w najbliższym czasie ważne będzie udane dobranie sobie nowych, stałych współpracowników (wspomniane konkursy i oferty pracy).

Raczej nie ma co się martwić o współpracę z ZS, choć niepokoi ponowny regres w szkołach średnich (brak nowych uczniów w pierwszych klasach). Agata Puchalska chce zapewne poważnych zmian w kulturze, bo jest to jej koronna dyscyplina z racji na poprzednio zajmowane stanowisko.

W Radzie Miasta Brańsk, na razie komitet Agaty Puchalskiej („Dla Brańska”) wyraźnie dominuje, a nominalni członkowie opozycji (KWW Ziemi Brańskiej) raczej nie mają zbyt wiele do powiedzenia, podobnie nie udziela się publicznie były burmistrz Koczewski, stąd za opozycję w Brańsku muszą robić czasami: radny… wybrany z komitetu burmistrz Wojciech Ostrowski oraz… moja skromna osoba. Dobre jaja, co?

Co ciekawe, krytyka wśród mieszkańców jak ostatnio widzieliśmy, potrafi się pojawić także i na wczesnym etapie sprawowania władzy, co można uznać za swoiste novum w naszym miasteczku. Kiedyś w tym czasie, co by się nie działa, była względna cisza. Być może jest to też efekt rozwoju brańskich, lokalnych mediów jak i mediów społecznościowych ogółem. W ramach pocieszenia mogę tylko napisać, że z racji na słuszną posturę, mogę szybciej niż przeciętny Kowalski, nagle zejść na zawał (taki czarny humor 😛 )

W kampanii wyborczej była też mowa o organach doradczych takich jak Rada Kobiet i Młodzieżowa Rada Miasta Brańska. Wprawdzie nie są one do zbawienia koniecznie potrzebne, ale jeżeli mają zostać powołane do życia to tylko teraz, a nie np. pod koniec kadencji. Składu nie musi kompletować sama burmistrz. Od tego ma ludzi, którzy powinni się tym zająć, szczególnie w szkole powinni być to bardzo łatwe(MRMB). Idąc za tokiem rozumowania Pana Korzeniewskiego proponowałbym ustanowić też Radę Mężczyzn – tak dla równowagi, choć podkreślam – opcjonalnie.

Ostatnio w lokalnej prasie zaglądano do oświadczeń majątkowych tutejszych włodarzy. Sam nie będę tego robił w tym roku, bo najważniejsze nie jest OM w dniu wyboru, ale dopiero w kolejnych latach po wyborze. No chyba, że ktoś jest bardzo ciekawski i chce wiedzieć ile kto ma metrów w domu i koni mechanicznych w garażu. Nie sądzę jednak, by w roku 2025 i kolejnych pojawiły się powody by doszukiwać się tam sensacji.

Na zakończenie dodam tylko, że dzięki ostatniemu tekstowi, udało mi się wreszcie porozmawiać z panią burmistrz i chyba mimo wszystko nie ma między nami złej krwi, tak więc proszę o oddzielanie tego, co piszę służbowo od jakichś osobistych uprzedzeń czy niesnasek, bo takowych nie ma. Znamy się od czasów szkolnych w Brańsku, mamy korzenie w Załuskich, tak więc więcej rzeczy nas łączy niż dzieli. W przyszłości liczę na częstszy kontakt i otwartość, co pomoże uniknąć kolejnych nieporozumień. Mimo wszystko, Pani burmistrz – Agatko droga, jam nie wróg, jam swój, ale pamiętaj, że u mnie jest zawsze na pierwszym miejscu – parafrazując zasadę Trumpa – Brańsk first (najpierw Brańsk).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *