TEMATY: Witaj, szkoło (nie do końca) na wesoło – „Powiedz tylko Marzenie” – Kto zostanie nowym dyrektorem MOK-u – Sukces dożynek w Kalnicy – Pionier drużyną młodych „na walizkach”
Witaj, szkoło (nie do końca) na wesoło
O brańskim Zespole Szkół, w którym spędziłem całą swoją edukację aż do matury, zawsze chciałbym pisać tylko pozytywnie, ale gdy pojawiają się problemy, to trzeba o nich alarmować. Z troski.
Szkoła jest trochę jak matka, z tą różnicą, że na etapie szkoły średniej można ją sobie wybrać niczym partnerkę. I tak właśnie po ukończeniu gimnazjum, w 2008 roku uczyniłem, udając się do naszego LO, czego – jak już wiele razy podkreślałem – do dzisiaj nie żałuję.
We wspomnianym 2008 roku, czyli już 16 lat temu, nasza szkoła nie zmagała się jednak z potężnym problemem demograficznym. On dopiero nadchodził. Mój rocznik (1992) był ostatnim, gdzie na dużym luzie stworzono dwie klasy. Później co roku były/są już tylko: albo jedna (najczęściej mała) albo brak jakiejkolwiek.
Myślę, że Czytelnicy zapewne pamiętają mój długi wywód z 2022 roku na temat potrzeby ratowania LO. Wywołał on wówczas dość szeroką dyskusję, a w tym samym czasie, w dość dramatycznych okolicznościach, brańskim rodzicom, a przede wszystkim ich dzieciom udało się stworzyć bodaj 11-osobowy oddział I LO. Wtedy było jeszcze czego bronić i co ratować. Tliła się ostatnia nadzieja.
Niestety dzisiaj już bezskuteczne wydaje się ponowne kładzenie się Rejtanem przed ósmoklasistami i krzyczenie do nich żeby zostali w tym Brańsku, bo przecież w ich miejscowości istnieje LO i na nich czeka.
Ci, w każdym kolejnym roku, nie chcą licznie zostawać ani w ogólniaku, ani nawet w szkole branżowej I stopnia (nie utworzono nowego rocznika). Nie ma co znowu używać literackich przykładów i patetycznych słów, które poniekąd wywołają pewne emocje, a nawet poruszą sumienia niektórych. Co najwyżej można tu przytoczyć filmowy cytat z produkcji „Piłsudski”, gdzie główny bohater (grany przez Borysa Szyca) w pewnym momencie mówi w akcie bezradności: „Polacy niepodległość mają w dupie!”.
I tak jest właśnie z naszą szkołą średnią. Można mówić o tragicznej demografii, ale i tak wiadomo, że gdyby tutejszej społeczności bardzo zależało na utrzymaniu własnego ogólniaka, jak też odpowiednika dawnej zawodówki, to by to zrobili. Nie potrzebowaliby żadnego Jakimiuka, Michałowskiego, Koczewskiego czy Puchalskiej. Sami czuliby spoczywającą na sobie odpowiedzialność. A w większości jej nie czują i nie chcą. Po prostu mają to gdzieś.
Nie można przemilczeć też tego, że wielu z Was, (bo nie mogę mówić „nas”, gdyż nie czuję się w tej kwestii winny) tworzyło lub tworzy nadal tzw. czarny PR wobec naszej szkoły, dosłownie obsrywając ją czy to w internetach, czy to w prywatnych rozmowach. W takiej atmosferze jazdy po ZSAK wychowują się dzieci w wielu brańskich domach. Są one pojone tym, że po prostu Brańsk jako miejsce przygotowania do matury będzie złym wyborem, a nawet obciachem. A zresztą o czym tu gadać, gdy w tym gronie są nawet niektórzy nauczyciele. A skoro nawet tam pojawiają się akty sabotażu, to serio można tylko powtórzyć za Gustawem Holoubkiem ze słynnej anegdoty: „Nie wiem jak Państwo, ale ja wypier***am!”.
To nie jest mowa pogrzebowa, ale serio – nie wiem jak długo jeszcze nasza szkoła średnia będzie w tej zapaści i jak długo utrzyma się na powierzchni. Pamiętajmy jednak, że skoro mamy w perspektywie pokaźne roczniki we wczesnej podstawówce (i młodsze), a szkoła posiada obecnie nowoczesny wygląd i nie straszy także optycznie, to jeszcze naprawdę jest co ratować. Tyle, że w dalszej perspektywie. Pytanie tylko, czy dalej powinniśmy trzymać się koncepcji ogólniaka. Może jednak warto przez kilka lat popracować nad zmianą profilu naszej szkoły średniej na jakiś konkret, na coś dającego jakiś atrakcyjny zawód. Może to jest właśnie to jedyne wyjście, skoro na LO w formie jak za czasów jego świetności nie ma raczej szans, gdyż zwłaszcza Białystok zdecydowanie przejął zainteresowanych taką formą przygotowania się do matury.
Tracąc szkołę średnią, jako miasto stracimy bezpowrotnie sporą grupę ludzi, której przedstawiciele w przyszłości mogliby stanowić o sile tego miasta. Czy lepiej jest wykształcić swój własny narybek, swoje jakieś tam lokalne elity (dyrektor ZS i burmistrz skończyli nasze LO), czy jednak tę misję lepiej powierzyć Ciechanowcom, Bielskom i Białymstokom? Zostawiam Państwa z tym pytaniem.
Odnośnie niedawnych zmian kadrowych w szkole, nie będę się za długo rozwodzić. Co roku jakieś są i to żadna sensacja. Jedni odchodzą, drudzy przychodzą i tyle. Więcej emocji z pewnością budzą zmiany w samorządzie, aniżeli w oświacie.
Na pewno warto wspomnieć o odejściu na emeryturę po wielu latach pracy, pedagog szkolnej, a dzisiaj także radnej miejskiej – Pani Danuty Prześniak. Nowej pedagog – Pani Izie Ożarowskiej życzę powodzenia, mam nadzieję, że będzie równie sympatyczna także w nowej pracy.
No i wreszcie powodzenia życzę też Pani Dorocie Koczewskiej, która przeniosła się do ZS CKR w Rudce. Pod względem kompetencji i profesjonalizmu była zdecydowanie jedną z najlepszych brańskich nauczycielek. Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby kadra nauczycielska składała się z samych Dorot Koczewskich, to może mielibyśmy nieco lepszą sytuację pod pewnymi względami. Może i na lekcjach niemieckiego czasami bywało aż zbyt poważnie, ale po prostu u Pani Doroty nie było dyskusji o głupotach, jak to niektórzy mają w zwyczaju u nas robić. Materiał szedł, nikt nie tracił czasu na pierdoły, na żadne podwórka czy zawody szkolne. Z perspektywy dorosłego człowieka, z lekcjami na podwórku nie mam żadnych poważniejszych wspomnień, z oglądaniem zawodów też nie, natomiast tęsknota za niezrealizowanym materiałem z niektórych przedmiotów, czasami się boleśnie objawia, jeśli wiecie o czym mówię.
„Powiedz tylko Marzenie”
W ubiegłym tygodniu otrzymałem sporo zapytań o rzekome odejście z MOK-u po aż 27 latach osoby nim kierującej. Zapytałem o tę pogłoskę w Urzędzie Miasta, prosząc o oficjalny komunikat. Jak zwykle spotkałem się ze strony brańskiego magistratu z niemałą życzliwością oraz z wielką atencją. Muszę też przyznać z nieukrywanym podziwem, że Pani burmistrz wraz z najbliższymi współpracownikami wzorowo wypełnia punkt programu wyborczego mówiący o przyjaznym Urzędzie Miasta. A wiecie, drodzy Czytelnicy – ja nikogo nie chwalę bez powodu. Na każdą pochwałę trzeba sobie mocno zasłużyć! 😉
Oczywiście przedstawiam poniżej treść oficjalnego, wyczerpującego komunikatu, jaki otrzymałem. Dziękuję serdecznie za pilne zajęcie się moją sprawą:
.
.
.
.
.
.
To wszystko. Mam nadzieję, że pytający brańszczanie są usatysfakcjonowani tą odpowiedzią. A teraz podaję informację, jaką zdobyłem także nieoficjalnie, bo w końcu czasami to jedyna opcja, by móc coś napisać, o czymś poinformować.
Tak, to prawda. Pani Marzanna Chwaszczewska właśnie, choć w sumie minął już tydzień, sama nagle zrezygnowała z pełnienia tej zaszczytnej funkcji. Sama dała sobie też ledwie kilka dni na spakowanie się po niemal trzech dekadach pracy w tym miejscu. Co skłoniło panią Marzenę do podjęcia takiej decyzji? Oczywiście własna, nieprzymuszona chęć szukania nowych zawodowych wyzwań, co poskutkowało przejściem z kierowania jednostką administracyjną na prowadzenie zajęć plastyki w szkole. Z tego, co mi wiadomo, podobno obydwie strony – zarówno Urząd Miasta jak i Pani Marzena są niezwykle zadowolone z takiego obrotu spraw, choć początkowo odważna decyzja Pani Marzeny miała wywołać niemały szok i niedożywienie w brańskim magistracie.
Uff, nie lubię pożegnań, a zwłaszcza ich opisywania. Wreszcie mam już kolejne za sobą. Teraz niech mnie weźmie na wspominki, bo w końcu przez całe życie pamiętam tylko jedną osobę, która kierowała naszym MOK-iem.
Pani Marzena objęła stery brańskiej kultury w 1997 lub 1998 roku, w momencie dziejowym gdy w Brańsku było sporo zawirowań odnośnie kierowania MOK-iem. Ostatecznie dowiedziałem się nie bez trudu (ludzie tego nie pamiętają!), że jej bezpośrednią poprzedniczką była Pani Bożena Kołoszko. Wskakując na jej miejsce w wieku zaledwie 27 lat, Chwaszczewska przez bardzo długi okres była tzw. p.o (pełniącą obowiązki), bo w Brańsku uznano, że najlepszym prawem, jakim warto się kierować jest Prawo Murphy’ego brzmiące: Prowizorka zawsze okazuje się najtrwalsza.
Jak już wspomniałem, Pani dyrektor na swojej funkcji utrzymała się przez 27 lat, a więc przez 3 kadencje burmistrza Bańkowskiego, 2 burmistrza Sokołowskiego i jedną, ale najdłuższą – burmistrza Koczewskiego, no i rzecz jasną doliczamy też te 4 miesięcy pracy z urzędującą panią burmistrz Puchalską.
Warto dodać, że Panią Marzenę z kulturą połączyła przede wszystkim życiowa pasja, czyli malowanie obrazów. Nasza była już dyrektor wielokrotnie tworzyła też przeróżne udane dekoracje z okazji świąt, które znajdowały się nie tylko w MOK-u, ale także w brańskim kościele.
Sam wprawdzie nie byłem częstym gościem w MOK-u, nie byliśmy jakoś mocniej zżyci, bo jakoś tak wyszło, że bliżej mi było zawsze do GOUK w Kalnicy, ale nie oznacza to, że miałem też jakieś szczególne problemy w relacjach z Panią Marzeną. Myślę, że dość dobrze się porozumiewaliśmy. Na pewno połączyła nas praca z brańskimi seniorami na różnych odcinkach czasowych. Wielu z nich miałem już „gotowych”, doświadczonych o dawniejszy Klub Młodszego Seniora prowadzony przez MOK. Później seniorami zajął się MOPS, z racji na uwarunkowania projektu, że to nie kultura ma być na pierwszym miejscu, tylko walka z wykluczeniem społecznym.
Dziękuję za współpracę i życzę Pani Marzenie powodzenia, zapraszając zarazem na rozmowę BNS, bo chciałbym aby doszło do podsumowania tych 27 lat, a szczególnie ożywienia wspomnień o najciekawszych edycjach Dni Brańska. W końcu tak pokaźnego etapu życiowego i zawodowego nie można zamknąć tylko jedną decyzją.
EDIT: Z MOK żegna się także wieloletni pracownik, szczególnie ceniony za ogarnianie spraw technicznych (nagłośnienie itp.) – Grzegorz Klinicki. Dzięki Grzesiu za współpracę.
Kto zostanie nowym dyrektorem MOK-u?
Wiadomo, jeśli ktoś odchodzi, to ktoś musi przyjść na zwakowane miejsce. Pisałem niedawno o Piotrze Ostrowskim, że przydałby się w Brańsku, ale jako prowadzący zajęcia muzyczne, może z potencjałem na stworzenie analogicznego chóru czy zespołu, co sokolska Harmonica. Nie wiedziałem wówczas o planach zmiany dyrektora MOK-u, choć byli i tacy, co zarzucali mi układanie się z Panią burmistrz i promowanie osoby Piotrka. Nie. Nie rozmawiałem z Panią Puchalską od ponad dwóch miesięcy za wyjątkiem powitań (w końcu jest już po wyborach i po co ze mną gadać), więc nie mogło być mowy o takich sugestiach, że Ostrowski by się u nas przydał, zwłaszcza że Chwaszczewska odejdzie.
Teraz już jestem bogatszy nie tylko o tę wiedzę, ale wiemy już to wszyscy, że oficjalnie można w sumie rzucić takim nazwiskiem, szczególnie że w poniedziałek (2 września) gruchnęła wieść o tym, że Piotr przestaje kierować chórem Harmonica. Podkreślam jednak, że o Piotrku mówi wiele osób, a jaka będzie decyzja brańskiego MOK-u i jakie są zawodowe i życiowe plany Ostrowskiego, to już inna sprawa. Tego nie wiem i w sumie nie chcę wiedzieć i znowu odbijać się od ściany ze swoimi zapytaniami. Może powołanie kogokolwiek zostanie już oficjalnie ogłoszone, bo że odejścia robi się w Brańsku po cichu, to już wiemy.
W obsadzaniu takich funkcji można iść jednym z dwóch podstawowych kluczy, albo kluczem mieszanym.
Pierwszy to nic innego jak wzięcie fachowca, na dodatek z pasją. Takiego, co od pierwszego dnia będzie miał pier***ca na punkcie swojego nowego szalonego zadania.
Druga to zatrudnienie niekoniecznie fachowca, niekoniecznie z pasją, ale za to ze znajomościami. Znajomościami w Urzędzie Miasta oczywiście, czyli tymi mniej potrzebnymi w pracy, gdyż same znajomości to coś pozytywnego, szczególnie gdy ktoś umie je wykorzystać np. ściągając jakiś lepszy zespół jak ostatnio zrobił to np. wójt Stygański.
No i wreszcie klucz mieszany. Czyli połączenie dwóch poprzednich sytuacji. Można być zarówno fachowcem z pasją, jak też mieć plecy u osoby, która zatrudnia. Wtedy tylko na początku ludzie gadają, bo zamykają buzie, gdy widzą, że ktoś robi dobrą robotę.
Sukces dożynek w Kalnicy
Czasami przychodzi się na pewne imprezy, gdzie od razu czuje się, że ci co tam przybyli, to tylko patrzą jak najszybciej się zawinąć przy pierwszej nadarzającej się okazji. Tak bywało już w Kalnicy, gdy program danej imprezy nie zachwycał, bo bywały tutaj imprezy lepsze i gorsze.
Z pewnością nie było tak w niedzielę. Dożynki gminne należy uznać za bardzo udane, szczególnie z powodu gwiazdy wieczoru, czyli zespołu Jorrgus. Wychodzi na scenę facet, którego zna każdy fan disco polo i zna też jego piosenki. Nie jestem koneserem tego gatunku muzyki, ale praktycznie wszystkie utwory doskonale kojarzę, a co dopiero mieszkańcy podlaskich wsi, gdzie disco polo jest po prostu świeckim sacrum. Jorrgus zgromadził w Kalnicy tłumy zadowolonych słuchaczy.
Nie ma co ukrywać – tutaj gwiazdą wieczoru może być tylko topowy wykonawca DP lub bardzo znany artysta pop. Rock raczej tutejszej publiczności nie rozbuja, no chyba że przyjedzie ktoś z tak znanymi piosenkami jak te z niedzieli. Trzeba więc uszanować gust mieszkańców gminy i widzę, wójt już to uszanował. Chyba powoli łapie tutejszy mental i potrzeby ludu.
Warto dodać, że po biesiadzie, była to kolejna impreza w GOUK, w której bardzo dużej dotacji udzielił Urząd Marszałkowski. Być może tak trzeba kombinować także i w przyszłości żeby ludzie walili do Kalnicy drzwiami i oknami. A na uroczystości podziałów nie było: pojawił się były dyrektor GOUK Maciej Bobel (wciąż bez stałego następcy) jako delegat starosty, pojawił się były burmistrz Brańska Eugeniusz Koczewski (ARiMR), a nawet pojawił się wicemarszałek województwa podlaskiego Marek Malinowski, któremu wielu tutejszych mieszkańców jeszcze niedawno życzyło ciepłej wódki, ale chyba się to zmieniło, bo w polityce najważniejsze są interesy, a nie barwy partyjne.
Wójt zresztą na zakończenie imprezy mówił, że przyjechał zrobić tutaj dobre interesy. Przypomina się Trump, który używa podobnej retoryki rodem z biznesu. A wiecie – w biznesie trzeba się dogadywać, a nie kłócić, bo najważniejszy jest deal, który połączy wszystkich. No, ale w sumie Tomasz Stygański jednak polskim Trumpem nie zostanie (niech pozostanie sobą w najlepszym możliwym wydaniu), bo przypominam, że kiedyś na moje pytanie o ulubionych posłów, marszałek Hołownia odpowiedział, że jest w tym gronie m.in. Przemysław Czarnek, czyli Trump na miarę na naszych możliwości 😉
Pionier – drużyna młodych „na walizkach”
Wspominałem niedawno, że Pionier część zawodników oddał do Bociek, a trzon obecnej drużyny oprócz Kosińskich z Popław stanowią głównie młodzieżowcy z Białegostoku i wspominałem też, że brańszczanie grają domowe mecze na wyjazdach, bo wciąż problemy sprawia murawa w nieco odświeżonym wydaniu.
Obecnie więc Pionier jest swoistą drużyną na walizkach, drużyną emigrantów, ale zarazem i z rekordową liczbą młodzieżowców (co się chwali) i myślę, że ma to też wpływ na słaby początek sezonu. Dwie porażki na start, potem zwycięstwo z chyba pretendującym do spadku Mielnickim KS-em no i w piątek remis 2:2 z mocnym spadkowiczem z IV ligi, czyli Cresovią Siemiatycze.
Można powiedzieć, że nie jest źle. Być może drużyna się rozkręca. Być może powrót na brańskie boisko pozwoli wrzucić jej wyższy bieg. To zapewne główny czynnik opóźniający wystrzał formy. Zobaczymy. Na pewno 4 punkty po 4 meczach, czyli średnio 1 pkt/spotkanie to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań. Tragedii jednak nie ma, bo nie takie straty się w Brańsku odrabiało jak 6 punktów do lidera (po 10 pkt mają: Sparta Augustów oraz Sokół Sokółka).
PS: W dzisiejszym PT było nadzwyczaj dużo ironii, sarkazmu, złośliwości i irytacji. Nie chciałbym być zmuszany do pisania w ten sposób w przyszłości. Czasami jednak nie mam wyjścia.
Uwielbiam pana artykuły i dziekuję za obiektywizm , którego tak brakuje w dzisiejszych czasach a szczególnie w naszej małej społeczności branskiej. Takiego kolesiostwa , a żyję tu już 63 lata , odliczając może wiek niemowlęcy i wczesne dzieciństwo, to jeszcze nie widziałam. Brakowało mi jeszcze tylko malutkiego wspomnienia o innych nauczycielach emerytach, którzy tez odeszli na emeryturę w ostatnich latach i przepracowali w tej szkole dłużej niż pani Danuta, a nikt o tym nawet nie wspomniał.