Wracamy po długiej wakacyjnej przerwie. Oto najważniejsze wydarzenia z Brańska i okolic w lipcu 2024. Tym razem będzie nieco mniej polityki, gdyż ta pojawi się w nowym cyklu, gdzie będę skupiał się przede wszystkim na przebiegu sesji rad gminnych oraz decyzjach włodarzy. Oczywiście ruszamy z tym cyklem jak najszybciej, nie pomijając ostatnich posiedzeń.
TEMATY: Półkolonie w Brańsku: Wakacje z kulturą – Team Sznur i Ukryte Sumy – sukcesy brańskich wędkarzy – Ktoś tu robi dobrą robotę – Piramida potrzeb Masłowskiego – Moda na biesiadowanie. B.O.N.A w telewizji – Koszewo zapłonęło pamięcią – Plenerowy koncert muzyki filmowej – Podlaskie Kino Plenerowe także w Brańsku – 100. rocznica urodzin brata ks. Wodyńskiego – Nowe miasto partnerskie Brańska? – „Folklor na Bank w Brańsku” – Pan Mariusz dziękuje za wsparcie zbiórki
Półkolonie w Brańsku: Wakacje z kulturą
UM wraz z MOK postanowiły wspólnymi siłami zająć się uczniami brańskiej szkoły, którzy pozostali w Brańsku na wakacjach. Półkolonie, bo o nich mowa, podzielono na dwa tygodniowe turnusy – po jednym dla każdej z grup. Zajęcia odbywały się nie tylko na terenie miasteczka, ale odwiedzano również inne podlaskie miejscowości.
Długo by opowiadać o wszystkich atrakcjach jakie spotkały najmłodszych brańszczan, stąd odsyłam na profil facebookowy Miejskiego Ośrodka Kultury, gdzie można znaleźć obszerne relacje z każdego dnia półkolonii.
Wniosek na przyszłość jest prosty – skoro zadowoleni są uczniowie i ich rodzice, należy utrwalić w Brańsku zwyczaj organizowania takich półkolonii. W przeszłości odbywały się one głównie za sprawą parafii, choć osób dokładających swoje cegiełki było więcej – dzisiaj widać, że wystarczy współpraca wewnątrz Urzędu Miasta i jego córek (w tym przypadku wspomiany MOK), by takie pomysły skutecznie wcielać w życie.
Warto wspomnieć, że również w lipcu, realizacji podobnej inicjatywy podjął się także GOUK w Kalnicy.
Team Sznur i Ukryte Sumy – sukcesy brańskich wędkarzy
Jak wiadomo, za organizację większości zawodów wędkarskich w Polsce odpowiadają koła stowarzyszone przy Polskim Związku Wędkarskim. Tak jest choćby w Brańsku, a za sprawą prezesa Artura Wróblewskiego w tym roku zorganizowano ich rekordowę liczbę.
Można powiedzieć, że wspomniany działacz powiedział samemu sobie z poprzedniego roku: „potrzymaj mi piwo, zrobię to lepiej”. Lwia część tegorocznych zmagań już się odbyła i oprócz tradycyjnych zawodów o puchar burmistrza czy też wójta, doszło także do zorganizowania aż dwóch rywalizacji tylko dla juniorów (do 16 lat) czy nawet dla pomijanych dotąd feederowców.
Wyłania się mistrza koła w różnych metodach – tym razem zrobiono to jak na wyborach, bo poprzez dwie tury. Podtrzymano także wspólną rywalizację z Narwią i Bielskiem Podlaskim w ramach Pucharu Trzech Kół, co również jest bardzo ważne.
Na zawody wędkarskie przybywają nowe osoby – oprócz wspomnianych juniorów, także wielu debiutantów wśród seniorów. Na zawodach panie już nie tylko towarzyszą dzieciom czy mężom, ale także same startują.
Ten sezon w Brańsku nie był przełomowy, bo do przełomu doszło już wcześniej. Teraz udoskonala się gotowe już dzieło, tak by było jeszcze znakomitsze.
A co natomiast słychać w świecie tzw. zawodów komercyjnych, czyli organizowanych nie pod egidą PZW? Tutaj Brańsk może pochwalić się naprawdę zdolnymi bestiami w postaci dwóch drużyn specjalizujących się w łowieniu kolejno – karpi i sumów. A są to: Team Sznur w składzie: Marcin Podolszański, Daniel Klinicki, Łukasz Trusiak, Krystian Podolszański oraz Ukryte Sumy, czyli duet Mateuszów: Łochnicki & Cieśluk. Wspomniani panowie zajęli w tym roku miejsca na podium zawodów o randze ogólnopolskiej, a nawet międzynarodowej, a więc mając za przeciwników naprawdę profesjonalnych wędkarzy, wręcz wyczynowców.
Przy okazji ich galerie zdjęć wzbogaciły się o naprawdę efektowne fotografie z potężnymi okazami. Nic, tylko powiesić sobie w gabinecie lub nad łóżkiem.
Z mojej strony oprócz gratulacji mogę tylko zasugerować Panom (zrobicie jak uważacie), by w przyszłości próbowali oni w jakiś sposób promować Brańsk czy to w nieco przekształconej nazwie czy poprzez jakieś emblematy na koszulkach. Kto wie – może jakaś współpraca z UM w tej kwestii. Jakby nie mówić, brańszczanie robią nam dobrą prasę w środowisku wędkarskim, rozsławiając Brańsk podobnie jak lokalne koło.
Ktoś tu robi dobrą robotę
To powracający temat, ale skoro powraca, to w konkretnym celu. Chodzi o promocję Brańska, której różne aspekty będą starał się akcentować na łamach Przeglądu Tygodnia.
W Brańsku mamy naprawdę wielu fotografów. Mają oni różną paletę zainteresowań i umiejętności. Część z nich, być może nawet większość w ten sposób zarabia na chleb – głównie fotografując wydarzenia rodzinne.
Od wydarzeń o charakterze publicznym jak wiadomo jestem tutaj ja, choć zaznaczam, że jestem samoukiem i zdjęcia być może pozostawiają wiele do życzenia. Cóż fotoreportaż, tzw. wydarzeniówka nie potrzebuje aż takich nakładów pracy ze strony autora.
Moim zdaniem największy kunszt prezentują tutejsi fotografowie przyrody, czyli często goszczący na łamach BNS panowie: Norbert Mirończuk i Mateusz Knajp. Nie jest w końcu łatwo uchwycić odpowiednią pozę zwierzęcia czy dane zjawisko pogodowe. Często takie hobby – bo panowie pomimo prezentowanego profesjonalizmu działają z reguły niezawodowo – wymaga po prostu długiego siedzenia w trawie czy krzaczorach w oczekiwaniu na idealny moment. Potem powstają perełki, którymi panowie regularnie Państwa częstują.
W porównaniu do tamtego i tak udanego roku, muszę przyznać, że w mojej opinii nasi fotografowie zrobili jeszcze większe postępy i z racji, że uwieczniają oni Brańsk i okolice, należałoby ich bardziej docenić, bo naprawdę znacząco promują nasze strony.
Podkreślam słowo „bardziej”. Nie narzekam, że nie zostali zauważeni. Jeden z nich został i było o tym głośno.
W grudniu 2023 roku za sprawą ówczesnej dyrektor Agaty Puchalskiej i jej zastępczyni Agaty Michałowskiej (wówczas jako Departament Kultury „Marszałkowa”) jak też dzięki Renacie Laskowskiej (Nasza Inicjatywa Podlaska) udało się wydać kalendarz na 2024 rok z fotografiami przyrody.
Nie występuję tutaj jako rzecznik Mateusza Knajpa, ani tym bardziej nie apeluję o skupienie na nim dodatkowej uwagi, ale jak jest – wszyscy widzimy. Chłopak mieszka w Wyszkowie, a z racji na przywiązanie do miejsca pochodzenia swojej mamy (Niemyje) darzy sentymentem nasze strony, często je uwieczniając. Brański kościół od strony Popław czy też świątynię w Hodyszewie sfotografował chyba w każdej pogodzie i każdej porze roku. To znakomita baza fotografii do wykorzystania. Takich ludzi powinno trzymać się blisko (tak aby nie uciekli) i wyróżniać – nie mówię przecież o gratyfikacji finansowej, ale przynajmniej o promocji ich fotografii w ramach organizacji wystaw czy też wydawania albumów.
Zachęcam więc do nawiązania takiej współpracy także z Mateuszem, bo na to zasługuje m.in. dlatego, że moknie i marznie we wspomnianych krzaczorach żeby potem brańszczanie mogli się zachwycać uchwyconymi przez niego pejzażami. Oby swój podziw mogli okazywać nie tylko na Facebooku, ale także w przestrzeni publicznej.
Piramida potrzeb Masłowskiego (trenera Pioniera Brańsk)
Czy można stać się zakładnikiem własnego sukcesu? Tak, można i w świecie sportu często tak się dzieje. Gdy postawi się sobie wysoko poprzeczkę, oczekiwania ludu wzrastają i potem już nie zejdą niżej. Rozpieszczanie kibiców powoduje, że ich cierpliwość nie jest już taka jak kiedyś, gdy w klubie szału nie było. Teraz jest szał i zgodnie z deklaracjami ma tak zostać.
Do rzeczy. Wokół Pioniera co jakiś czas pojawia się nowa dyskusja wzniecana czy to przez kibiców czy przez osoby z otoczenia byłych zawodników. Dyskusje bywają burzliwe. Ogółem dobrze, że do dyskusji w ogóle dochodzi. Świadczy to o tym, że los Pioniera nie jest brańszczanom obojętny.
Najczęściej chodzi o wybory personalne zarządu i trenera. Teraz decyzje są naprawdę konkretne – bardziej stanowcze. Takiego przemeblowania kadry nie było tutaj nigdy. A jak wiadomo – każde zmiany bolą – nie ma reform bez skutków ubocznych.
W poprzednich latach zawodnicy stroili fochy głównie, gdy trafiali na ławkę, a oczekiwali pierwszego składu. Trener miał trudniejsze zadanie, bo był z Brańska, na dodatek pojawiał się jeszcze na boisku. Z wieloma graczami był po prostu zakumplowany, a byli także i tacy, którzy zwyczajnie lubili mu się podlizywać. Jego trenerskie serce łatwiej było zmiękczyć słowami w stylu: „Maniek, jak to? Kolegę na ławkę chcesz posadzić?!”.
Powodowało to sytuację, że bardziej rotowano składem i jakoś tam „skokiem, bokiem” większość kadry pozostawała w klubie. Niektórzy przez wiele, wiele lat. Głównie byli to wspomniani brańszczanie – jedni rodowici, inni z okolic, a jeszcze inni np. związani z Brańskiem z racji pochodzenia swoich partnerek.
Wtedy aspiracje były jednak inne – chęć awansu do okręgówki to nie chęć awans do IV ligi. To oczywiste, że chcąc teraz grać o górną część tabeli klasy okręgowej trzeba przecedzić dobrze kto nadaje się na ten poziom, a kto nie i powinien szukać sobie klubu o poziom niżej – najczęściej takim nowym miejscem są najbliższe odległością – Wyszki i Boćki.
EDIT: Warto wspomnieć, że Pionier nie posiada drugiej drużyny. Rezerwy grające w A klasie z pewnością pomogłyby rozwiązać ten problem – zawodnicy mogliby grać raz w pierwszej, raz w drugiej drużynie, zależnie od formy i potrzeb.
Po ostatniej turze zmian kadrowych, które spowodowały odejście kilku kluczowych zawodników ery popularnego „Topka”, można powiedzieć, że tamtego Pioniera po prostu już nie ma albo, że choć jest ten sam, to nie taki sam. To nie jest oskarżenie. Po prostu różnymi etapami tworzono zupełnie nowy garnitur – taką wersję 2.0. Jest to niewątpliwie podjęcie ryzyka, ale dopóki będą szły za tym wyniki, to dyskusje w internecie i na mieście będą wygrywać ludzie z klubu.
Wiadomo, że każdy kolejny zawodnik z Brańska, który żegna się z klubem, niesie za sobą kolejną dawkę emocji. Czasami nawet sam odchodzi bez żalu, ale inni nie mogą się z jego odejściem pogodzić lub widzą jakiś efekt domina typu „skreślanie swoich, by przyjść mogli przyjezdni”.
Warto jednak zadać sobie pytanie: skoro kibice mają oczekiwania, to co dają w zamian od siebie?
Czy sama obecność na meczu to już taki wielki wkład? Moim zdaniem nie. To za mało.
Sam mogę powiedzieć otwartym tekstem, co myślę – w klubie nikt, choćby myślał podobnie, tego głośno nie powie, bo kibice mogą poczuć się urażeni i np. bojkotować mecze. Nikt tego nie chce.
Jak wspominałem w czerwcu, ostatni mecz sezonu w Brańsku mnie zawiódł. Kibice z Krynek ubrali się w barwy, przejechali wiele kilometrów i stworzyli zagrzewającą do boju ultrę. Brańscy kibice z kolei – jedni kulturalnie siedzieli i oglądali spotkanie, a inni dla odmiany siedzieli niekulturalnie, co chwila „pozdrawiając” sędziego i całą rodzinę jego.
Przypomnę tylko, co jest kluczowe – Pionier walczył do ostatnich minut sezonu o miejsce dające mu baraż o IV ligę. To mógł być najważniejszy mecz w historii klubu, a dla osób będących wówczas na stadionie ze stanem ich wiedzy o tabeli i wynikach, zdecydowanie powinien nim wówczas być. Dlaczego nie był? Dlaczego w Brańsku nawet, gdy dzieje się dobrze, to ostatecznie zawsze musi brakował tej kropki nad „i”?
Nie wiem, choć się domyślam, że w ostatnich latach być może byliśmy za mocno rozpieszczani z różnych stron. To czasami rozleniwia społeczeństwo.
Czasy, gdy na meczu ligi amatorskiej siedzi się tylko przy piwku i pestkach powoli odchodzą do lamusa. Futbol od najniższych szczebli nieco zmienia swoje oblicze, spoglądając w stronę poważnej piłki. Oczekuje się więc, że przynajmniej organizacyjnie, wraz z otoczką będzie jak w Ekstraklasie (oczywiście na miarę naszych możliwości). Cóż – kibice powinni więc bardziej się zmobilizować, więcej dać od siebie. Kto siedzi w temacie, ten wie, że do ciągnięcia przyzwoitego młyna wystarczy zaledwie ok. 10 osób. Tak – tylko tyle wystarczy do zrobienia pozytywnego rabanu, co motywuje bardziej zawodników do walecznej gry. 10 młodzianów w Brańsku naprawdę może się skrzyknąć – w czym problem?
Skąd w ogóle ten tekst? Otóż internetową dyskusję przeprowadzono przy okazji klubowego posta o złym stanie murawy. Z tego powodu, pierwsze domowe mecze zostaną przerzucone na wyjazd.
Moda na biesiadowanie. B.O.N.A w telewizji
Zawitała do Brańska. Po biesiadze w Kalnicy, podobną i niepodobną zarazem imprezę zorganizowano na placu miejskim. To inicjatywa Brańskiego Koła Gospodyń „Bona” lub B.O.N.A. jak ostatnio żartobliwie je nazwałem, zważając na tworzenie własnych piosenek niczym podobnie brzmiący zespół Agnieszki Chylińskiej i Grzegorza Skawińskiego.
Dobrze, że zorganizowano potańcówkę – warto wprowadzać ten zwyczaj, by tutejsi mieszkańcy przestali się wstydzić tańca, Na razie z motywacją w postaci prezentów, ale od czegoś trzeba zaczynać.
Dziewczyny (+ jeden chłop) wzięły również udział w nagraniu serialu „Żony Podlasia”, z racji przynależności do koła głównej bohaterki dokumentu – Janki Malinowskiej. Efekty będzie można zobaczyć jesienią w TTV.
Tutaj mamy już do czynienia nie z kolejną propozycją na promocję miasta, ale z czystej wody promocją i to ogólnopolską. Serial dociera do setek tysięcy, jeżeli nie większej liczby osób i naprawdę warto wykorzystywać tę możliwość do promowania tutejszych inicjatyw.
Koszewo zapłonęło pamięcią
W niedzielę, 28 lipca w Koszewie odbyły się uroczystości upamiętniające 80. rocznicę tragicznych wydarzeń – spalenia wsi przez Niemców. To symboliczne, że w tym samym czasie miała zapłonąć także stolica naszego kraju, co niedługo również będziemy mieli okazję uczcić.
Po raz kolejny świetną robotę w kwestii przywracania pamięci wykonał spokrewniony ze sobą duet Zabłudowskich – Zdzisław i Dariusz. Z ich inicjatywy nie tylko zorganizowano obchody przed kamieniem pamięci, ale także wydano stosowną broszurkę, wręczaną uczestnikom uroczystości. Brawa za kolejny akt społecznikowskiej postawy!
AKTUALIZACJA: CZ. 2
Plenerowy koncert muzyki filmowej
7 lipca odbył się po raz kolejny (rok po roku) w naszym miasteczku. Licznie zgromadzeni słuchacze wydawali się być bardzo zadowoleni z tego jak klasyki muzyki filmowej zagrali symfonicy. Nikogo nie powinno to dziwić.
Poza tym warto propagować w Brańsku – miasteczku będącym na „ty” z disco polo – także muzykę symfoniczną
Wśród mieszkańców nie zabrakło także i kąśliwych uwag. Zauważali oni, że że rok temu, czyli jeszcze przed wyborami, imprezę zorganizowano na placu parafialnym, przy kościele. Teraz muzycy zagrali już na placu miejskim. Pamiętamy, że doszło wówczas do głośnej internetowej dyskusji pomiędzy przyszłymi kandydatami na urząd burmistrza o to, gdzie powinny odbywać się tego typu wydarzenia, skoro scena była dostępna w centrum przez niemal całe wakacje, aż do pamiętnej wichury w drugiej połowie sierpnia.
Podlaskie Kino Plenerowe także w Brańsku
Krótkie przypomnienie – 18 sierpnia (niedziela) do Brańska powróci dobrze znane nad Nurcem kino plenerowe. Od 18 lipca do 7 września projekt Podlaskiego Instytutu Kultury oraz Urzędu Marszałkowski zostanie zrealizowany w aż 14 podlaskich miejscowościach.
100. rocznica urodzin brata ks. Wodyńskiego
Pochodzący z Bujak k. Drohiczyna Antoni Wodyński ps. Odyniec (1924-1948) nie miał aż tyle wspólnego z Brańskiem, co jego brat ks. Roman (późniejszy proboszcz w latach 1988-2005), ale z racji na to jak wielkim sentymentem jest u nas darzony spokrewniony z nim duchowny, pamiętamy także i o zamordowanym przez UB „Odyńcu” – bohaterze podziemia niepodległościowego Ziemi Podlaskiej, który jednak swoje młode życie zakończył we Wrocławiu.
Można powiedzieć, że zarówno działalność patriotyczna i społecznikowska ks. Romana, który był przecież kapelanem kombatantów Armii Krajowej (w stopniu majora) była w dużym stopniu zbudowana na osobie brata, który zginął za Ojczyznę. Podobnie dzisiejsze zaangażowanie Mieczysława Korzeniewskiego w Związku Żołnierzy NSZ też jest niemal bezpośrednio związane z bratem Józefem (ps. Osa), także żołnierzem podziemia niepodległościowego, który również zginął z rąk opcji prosowieckiej.
Sam niestety nie mogłem wziąć udziału w mszy świętej w 100. rocznicę urodzin „Odyńca”, ale nagrałem podobną uroczystość w 2023 roku, kiedy Antoniego Wodyńskiego uczczono w jego rodzinnej parafii, czyli w Drohiczynie – mszą w katedrze oraz modlitwą na cmentarzu.
Nowe miasto partnerskie Brańska?
Zacznijmy od cytatu z komunikatu UM:
Miasto Brańsk planuje złożenie projektu w zakresie rozwoju infrastruktury oraz wspólnych transgranicznych wydarzeń skierowanych do mieszkańców miasta Brańsk-dzieci, młodzieży, seniorów w zakresie szeroko rozumianej kultury. W tym celu w dniu dzisiejszym podpisano list intencyjny z partnerem z Szyłele (lit. Šilalė) – miastem na zachodzie Litwy.
Ten news mi nieco umknął, stąd piszę o nim dopiero dziś.
Po ostatecznie nieudanej próbie zawiązanie dłuższej współpracy z ukraińskim miastem Borysław, podobną inicjatywę podjęto z litewskim miastem Szyłele.
W samym nawiązaniu współpracy nie ma niczego złego – wręcz odwrotnie, bo można coś na tym zyskać i obie strony są potem zadowolone. Problem w tym, że mieszkańcy kompletnie nie wiedzą co to za projekt, co to za pomysł. Po prostu im tego nie wytłumaczono. Poszedł komunikat, a za nim kilka zdjęć uśmiechniętych ludzi i tyle.
Nie chciałbym powtórki z rozrywki w Brańsku z poprzedniej kadencji, że znowu mieszkańcy są momentami cholernie niedoinformowani z powodu inercji UM, co tworzy następnie nieporozumienia takie jak związki Borysławia z kultem banderyzmu.
Od ogółu trzeba przechodzić do szczegółu. Zawsze. Nie stawiać mieszkańców przed faktem dokonanym – wcześniej swoje plany przedstawiać na sesji RMB i pozwolić dyskutować. I nieważne czy pomysłodawcą współpracy z Litwą bym poprzedni samorząd czy obecny, bo tego nie wiem.
A o co chodzi? Zapewne chodzi o to, by mieć jakieś powiązanie przy tworzeniu wspólnych projektów transgranicznych dotyczących różnych dziedzin. Kiedyś podlaskie samorządy działały trójstronnie, bo także z udziałem białoruskich miast. Teraz jak wiadomo, taki sposób jest zawieszony z powodu wielkiej polityki.
Związki miasta Szyłele z Polską? Partnerstwo z Kraśnikiem oraz fakt, że Przez część XVIII i XIX wieku majątek szyłelski należał do rodziny Piłsudskich oraz Billewiczów.
„Folklor na Bank w Brańsku”
W tym przypadku mieliśmy do czynienia z imprezą tytularną sponsora, który dumnie podkreślał swoje wsparcie dla rozwoju zespołów i imprez folklorystycznych. Bank Spółdzielczy w Brańsku to kluczowy mecenas „Skowronków” i nie tylko, bo wspierane są także sport i oświata.
Skupię się na samej idei imprez tytularnych, która może być dobrym pomysłem np. dla samorządu. Jeśli ktoś z nieco większych przedsiębiorców (i nie tylko) chce zorganizować lub znacząco wesprzeć jakiś koncert czy wydarzenie kulturalne lub sportowe organizowane np. na placu miejskim, to warto zaproponować mu coś w zamian – nie tylko możliwość wywieszenia reklamy czy podziękowania, ale także nazwę sponsora w wydarzeniu.
Może być to dobry sposób, by samorząd lub organizacja zaoszczędziła więcej pieniędzy, ponosząc mniej kosztów, a przedsiębiorca byłby zadowolony z głośnej ekspozycji, reklamy. Tak więc tak właśnie pozytywnie patrzę na inicjatywy w stylu „Folkloru na Bank”. Tak więc, przedsiębiorcy – odwagi!
Pan Mariusz dziękuje za wsparcie zbiórki
Nie tak dawno temu udostępniałem prośbę o wsparcie zbiórki na leczenie Pana Mariusza z Wysokiego Mazowieckiego. Dzisiaj za moim pośrednictwem prosił o podziękowanie wszystkim, którzy taką zbiórkę wsparli lub zamierzają to zrobić w przyszłości. Choremu na stwardnienie rozsiane mężczyźnie w średnim wieku udało się szczęśliwie uzbierać na turnus rehabilitacyjny. Podkreślam tutaj wiek i płeć, bo widzę od lat, że o wiele łatwiej jest uzbierać pieniądze na leczenie dziecka lub młodej kobiety niż dorosłego mężczyzny.
https://www.siepomaga.pl/mariusz-debowski
Ba! Chore czasy, w których żyjemy pokazują wręcz, że niektórzy, a nie jest ich wcale mało, wolą wesprzeć leczenie zwierząt aniżeli ludzi. W końcu doszło nawet do tego, że zwierzę już nie może w języku polskim zdechnąć, bo zaraz tworzy się burza, że przecież zwierzę umiera – tak jak człowiek! Mamy psiecko, mamy rodzinę 2+pies/kot. Nie, to nie jest narzekanie dla narzekania – chyba każdy z nas zna osoby, które praktykują w swoim życiu taką swoistą aberrację. Dla mnie to była, jest i będzie patologia, bo godność może mieć tylko człowiek – zwierzęta uwielbiamy, są nam bliskie, mamy obowiązek o nie dbać pod wieloma względami, często płaczemy gdy zdychają po wielu latach towarzyszenia nam, ale naprawdę – nie uczłowieczajmy ich. Są to istoty pozbawione duszy. Najpierw zadbajmy o istoty z duszą.