Czasami zaledwie jedno wypowiedziane zdanie może zawierać w sobie tyle przekazu i tyle pola do interpretacji, że jego analizie poświęca się zdań, myśli kilkadziesiąt, a nawet kilkaset i nie musi być to przerost formy nad treścią.
Wobec zdania wypowiedzianego (napisanego) publicznie pod moim adresem, niemal tydzień temu przez byłego burmistrza Brańska, Pana Eugeniusza Koczewskiego początkowo miałem przejść obojętnie. Potem – dla odmiany – napisałem naprawdę długi, wielowątkowy tekst o tym zamieszaniu (jak też szerzej o Brańsku), który uważam za bardzo udany, ale trochę za ostry i właśnie dlatego uznałem, że… wyląduje on w tzw. szufladzie, czyli nie zostanie opublikowany. Po raz pierwszy w mojej przygodzie dziennikarskiej uznałem, że z tekstem muszę się przespać i to nie jedną, ale nawet dwie noce. Nigdy nie musiałem się z żadnym tekstem przespać ani minuty – publikowałem je od razu. Tym razem uznałem, że nie trzeba pokazywać lekkości pióra, robić niepotrzebnej popisówki, ponieważ lepiej postawić na czyste argumenty.
Ale opublikować coś trzeba. Nie będę przecież czekać z pisaniem do emerytury, a z publikacją do okresu post mortem, jak to niedawno pewien Pan w naszym miasteczku zadeklarował. Nie mogę sobie pozwolić na święty spokój, gdy akcja rozgrywa się dziś. Za ileś tam lat może to nikogo nie obchodzić. Trzeba po prostu być odważnym.
Doszedłem do wniosku, że słowa, które padły pod moim adresem, mogą rzutować na moją reputację w kolejnych latach. Dlatego odpowiem Panu Eugeniuszowi Koczewskiemu.
Oto rzeczona wypowiedź (najpierw w całości, aby nie wyrywać jej z kontekstu) którą Eugeniusz Koczewski skierował na wstępie do jednej osoby (sekretarz miasta Renaty Laskowskiej), ale tak naprawdę, w toku kolejnych zdań, do większego grona osób:
Droga Reniu, w przeciwieństwie do Ciebie i Pani burmistrz ja jestem mieszkańcem Miasta Brańsk, a jako mieszkaniec mam święte prawo oceniać poczynania tutejszej władzy, a jako były burmistrz wręcz mam obowiązek patrzeć wam na ręce i kontrolować to, co robicie. Tym bardziej, że przestały działać w naszym mieście wszelkie tzw bezpieczniki demokracji. Radni zostali zastraszeni albo przekupieni stanowiskami, a nasz lokalny dziennikarz i zawsze krytyczna Pani Lucy sprzedali się za kilka ,,srebrników”. Sesje Rady Miasta odbywają się pod hasłem: ,, Mamo, chwalą nas! Kto? Wy mnie, a ja was!” Poza tym jeśli zabieram głos w jakiejś sprawie to nikogo nie obrażam i nie ujmuję mu godności, dlatego prosiłbym o to samo. Pozdrawiam Reniu! – Eugeniusz Koczewski.
A teraz zdanie po zdaniu:
Droga Reniu, w przeciwieństwie do Ciebie i Pani burmistrz ja jestem mieszkańcem Miasta Brańsk,
Człowiek mieszkający w Brańsku, ale pracujący obecnie w Białymstoku zarzuca komuś, że pracuje w Brańsku, a mieszka w Białymstoku czy też jego okolicach. Do tej pory nie rozumiem dlaczego ten argument jest po raz kolejny używany, skoro praktycznie każdy brańszczanin, który nie chce pracować fizycznie, ma w swoim życiorysie epizod białostocki, warszawski czy lubelski z racji studiów czy też pracy. Nie ma sensu tego wałkować po raz kolejny – osobiście obalam argument konieczności zamieszkania w miejscowości pracy, choć jak już kiedyś też wspominałem, liczę że w brańskim magistracie nie będą się powtarzać sytuacje, że np. spotkania z mieszkańcami będą odbywać się o godz. 10:00. Za burmistrza Koczewskiego jednak stawiano na pory popołudniowe lub wieczorne, czyli po pracy.
a jako mieszkaniec mam święte prawo oceniać poczynania tutejszej władzy,
Co do zasady piękne, wręcz patetyczne słowa o poczuciu obowiązku, ale ja nie jestem aż tak naiwną osobą, by się na nie nabrać. Panie burmistrzu, kończy Pan w tym roku 53 lata, a ja pamiętam Pana jako bezpośrednio zaangażowanego w sprawy Brańska tylko przez lat 9, choć te 4 lata zasiadania w Radzie Miasta Brańsk (2010-2014) można też różnie interpretować, ponieważ radni w tamtym okresie nie słynęli z jakichś głośnych akcji i wielkiej aktywności. Brańsk nie zmieniał się drastycznie w tamtym okresie, a wiem o tym najlepiej, ponieważ był to czas moich studiów, gdy przyjeżdżałem do swojego rodzinnego miasteczka co kilka miesięcy, co szczególnie sprzyja dostrzeganiu zmian tzw. gołym okiem.
Do wyborów na urząd burmistrza w 2018 roku przystępował Pan moim i nie tylko moim zdaniem jako kandydat budzący najmniej emocji, w przeciwieństwie np. do urzędującego od 8 lat burmistrza czy osób jednoznacznie kojarzonymi z kontrowersyjnymi wypowiedziami czy też działalnością partyjną. Jest wysoce prawdopodobne, bo przecież trudno mówić o wymiernej ocenie, że właśnie tą spokojną otoczką wobec swojej kandydatury, przekonał Pan wielu, jeśli nie większość swoich wyborców.
Z kolei jestem już bezsprzecznie przekonany, że nie został Pan wybrany na burmistrza w dowód uznania za zasługi dla swojego miasteczka. Jeżeli jest Pan innego zdania, to poproszę o odpowiedź, ale ostrzegam – wtedy wymienię Panu listę swoich własnych dokonań w tej kwestii (choć akurat ja burmistrzem nie zamierzam zostać) jako człowiek młodszy o pokolenie, który gros dorosłego życia nie zamieszkiwał Brańska. Chętnie się porównam, niezależnie jakby to nieskromnie nie zabrzmiało. Niestety, uważam, że musiał Pan aż zostać burmistrzem, by stopień zaangażowania w sprawy miasta znacząco podnieść – w sumie ipso factum.
a jako były burmistrz wręcz mam obowiązek patrzeć wam na ręce i kontrolować to, co robicie.
Co do zasady, to nie ma Pan żadnego obowiązku kontroli swojej następczyni i nikt w Brańsku o tym lepiej nie wie niż właśnie Pan, ponieważ miał Pan wymarzonego poprzednika. Pan Czesław Sokołowski nie dość, że przed wyborami wbił łopatę pod budowę brańskiego zalewu, który został otwarty za pańskiej kadencji, to na dodatek w 2018 roku całkowicie wycofał się z życia publicznego. Sam od wyborów widziałem go publicznie tylko jeden raz – właśnie na otwarciu wspomnianego zbiornika retencyjnego.
A skoro jesteśmy przy początkach Pana rządów, Pani Agata Puchalska, ani jej współpracownicy jeszcze przez długi czas nie zakłócali pańskiego spokoju (Pan radny Prześniak został wybrany w wyborach uzupełniających w lipcu 2021 roku). Warunki dla rozpoczynania pracy – były wręcz cieplarniane. Jako pierwszy, pański spokój zakłócił tak naprawdę Pan Mieczysław Korzeniewski dopiero w lutym 2021 roku (trzeci rok piastowania przez Pana funkcji), gdy poróżnił Was temat żołnierzy wyklętych. W odpowiedzi, nazwał Pan swojego poprzednika z początku lat 90. “szkodnikiem”.
Tak więc – były burmistrz może kontrolować następcę, ale nie musi. To wyłącznie jego decyzja, a nie odgórny nakaz – nawet nie jest to niepisany, ale narzucony zwyczaj.
Tym bardziej, że przestały działać w naszym mieście wszelkie tzw bezpieczniki demokracji.
Wyczuwam narrację bliską hasłom z marszów KOD-u i obozowi politycznemu, który obecnie „naprawia” uszkodzoną demokrację w Polsce poprzez jeszcze większe łamanie prawa i przyjętych zasad. Przypomnę, że obecny rząd RP (koalicja PO-PSL-Trzecia Droga-Lewica) w swoim sprawowaniu władzy lekceważy urząd Prezydenta RP, który niezależnie kto by tym prezydentem był, jest wybrany i powołany legalnie, z największym mandatem społecznym (ok. 10-milionowym) podobnie jak sędziowie Trybunału Konstytucyjnego (upolitycznionego od zawsze) i tysiące innych sędziów. Osobiście jestem załamany faktem, że miliony ludzi akceptowały najpierw naginanie pewnych ogólnie przyjętych zasad przez rząd PiS-u, a obecnie za pogłębianie tego stanu przez gabinet Donalda Tuska. Jestem zwolennikiem tzw. resetu konstytucyjnego, a brak zgody POPiS-u na ten naprawdę dobry pomysł Konfederacji (tutaj nie ma znaczenia kto jest inicjatorem) uważam za wyraz złej woli w imię własnych, partyjnych interesów, które są stawiane ponad dobro Ojczyzny, szczególnie w okresie międzynarodowych napięć.
Cieszę się, że mogłem to wreszcie napisać także przy lokalnej problematyce. Sprawy lokalne i ogólnokrajowe naprawdę potrafią być wobec siebie komplementarne, a szczególnie retoryka, słownictwo przenika z jednej warstwy do drugiej.
Radni zostali zastraszeni albo przekupieni stanowiskami
Radę Miasta Brańsk wybrano niemal dokładnie rok temu, więc brańszczan pamięć raczej nie zawodzi po tak krótkim czasie i wiedzą na kogo głosowali. Otóż obdarowali oni mandatami, czyli zaufaniem (i vice versa) aż 12 z 15 kandydatów z ramienia Pani Agaty Puchalskiej (KWW „Dla Brańska”). W Pana drużynie było również wiele ciekawych i godnych szacunku osób, ale fakty są takie, że tylko troje z nich uzyskało mandat, w tym Pan Jan Kryński – wskutek losowania po wyniku remisowym ze swoim kontrkandydatem, co mu niczego nie umniejsza, ale przypominam, że ów ślepy los mógł doprowadzić do stanu w RMB nawet 13-2.
Przyznaję, że choć jestem słaby z matematyki, to do 8 liczyć umiem. Tak, dokładnie tylu radnych potrzeba, by przy pełnym składzie RMB posiadać większość przy głosowaniach. Powiedzmy więc, że 9-10 tzw. swoich radnych daje już zupełne bezpieczeństwo. Tak więc nie sądzę, by Pani burmistrz musiała kogoś dodatkowo zastraszać lub przekupywać. I chociaż radni to nie worek ziemniaków, by ich przerzucać z jednej na drugą stronę, to użyję tego niezbyt eleganckiego przykładu, by Panu burmistrzowi zakomunikować, że Pani Agata Puchalska może Panu nawet “oddać” 2-3 swoich radnych i wciąż niczym się nie przejmować w kwestii głosowań.
Wynik wyborczy jej komitetu do RMB był dla Pana miażdżący i pokazał Pana polityczną niemoc, ponieważ sprawny polityk, nieważne czy lokalny czy o większym zasięgu, musi zadbać o silną drużynę współpracowników. Pan takiego otoczenia nie zbudował i nie wnikam w przyczyny takiego stanu rzeczy. Nie na miejscu jest więc szukanie winnych dookoła, zamiast znaleźć problem u samego siebie.
Owszem, żeby nie było odniosę się do kwestii powołania męża jednej z radnych na stanowisko kierownicze w Mieście Brańsk zaraz po wyborach. To jedyny dosłowny przykład, jaki dostrzegam. Pragnę jednak zauważyć, że odpowiedzialną funkcję ów Pan pełnił już za pańskiej kadencji, a teraz po prostu powrócił do pracy, z której za Pana rządów zrezygnował (mniejsza o powody). Nie można więc używać tego przykładu zbyt dosłownie. Moim zdaniem decyzja burmistrza w takich okolicznościach przyrody mimo wszystko się broni.
Pan burmistrz nie podał żadnego konkretnego przykładu zastraszenia radnych, ani przekupstwa. Proszę więc to zrobić, aby pańskie słowa cokolwiek ważyły. Obecnie są bezwartościowe – za to mogą być bardzo krzywdzące i niesprawiedliwe.
Proszę też mieć na uwadze, że może narazić się Pan na śmieszność, ponieważ a) wielu radnych to wręcz koleżanki i koledzy Pani Agaty Puchalskiej, a raczej tak bliskich sobie osób się nie zastrasza, a i przekupywać ich też raczej nie trzeba b) mogą i Panu wyciągnąć listę ze swojej kadencji, a Pan doskonale wie, że oni wyciągać potrafią Panu dawniejsze sprawy (a czy to zasadne i mądre nie mi to oceniać – to Wasze prywatne wojenki, nie moje).
a nasz lokalny dziennikarz i zawsze krytyczna Pani Lucy sprzedali się za kilka ,,srebrników”.
Lokalny dziennikarz – wiadomo, że chodzi o mnie, bo jestem jedyną osobą, która na bieżąco opisuje brańskie sprawy. Raczej nie posądzam o to członków innej lokalnej redakcji o większym zasięgu, gdzie w kwestii brańskich spraw dominuje metoda działania kopiuj+wklej z Facebooka, bez własnego komentarza. Zaraz rozwinę ten najbardziej bliski mi wątek, ale jedno zdanie poświęcę Pani Lucy.
Tak, była ona zawsze krytyczna, ale nie wobec Pani Agaty Puchalskiej. Tutaj można mówić o lojalności do tej pory. Naprawdę oczekiwał Pan wsparcia ze strony osoby, która była pańskim najbardziej zagorzałym krytykiem, (choć może nie aż tak regularnym w wystąpieniach jak niektórzy radni) przez co Pan nawet doszedł do takiego momentu, że zablokował ją na Facebooku? Tak, moim zdaniem jest to komiczne.
Połączył nas Pan w jednym zdaniu, jednym ciągu niczym ogień i wodę, ponieważ zestawił mnie Pan z osobą, która wielokrotnie zarzucała mi rzeczy przeróżne. Nikt w Brańsku nie jest tak pomysłowy w krytyce, a momentami nawet hejcie wobec mojej osoby. Nawet Pan teraz, w tym momencie, choć muszę przyznać – zaczął Pan z wysokiego „C”.
Łączy nas z LO, że obydwoje zostaliśmy zatrudnieni po wyborach jako szeregowi pracownicy samorządowych instytucji kultury. Pani Lucyna – w MOK-u, a ja w GOUK. Kulisów zatrudnienia Pani Lucyny nie znam, ale mogę opowiedzieć o swoich. A nie, przepraszam – już to zrobiłem, na samym starcie w październiku ur., ale w sumie mogę przypomnieć, żaden problem, że z racji na tymczasowy powrót do Brańska (tak, to tylko życiowy epizod – wrócę do Białegostoku już niebawem), postanowiłem poszukać sobie pracy, najlepiej w branży najbliższej moim zainteresowaniom i talentom – kulturze, sportowi, promowaniu Brańska i okolic. Owszem, mogłem zatrudnić się przy produkcji zniczy, ale równie dobrze były burmistrz też mógłby to zrobić, zamiast iść do państwowego podmiotu na wysokie, na pewno dobrze płatne (i dobrze, bo nikomu nie żałuję – ja akurat nie) stanowisko.
I co, Gieniu, przepraszam że tak bezpośrednio – będziemy tak sobie dopieprzać na oczach całego Brańska? O to Ci chodziło? No to gratuluję! Ja akurat bardzo nie lubię takich listów otwartych, ale swój honor mam i nie będę do Ciebie dzwonił i pytał dlaczego tak sądzisz. Publiczna obraza wymaga publicznej odpowiedzi. Zaznaczam, że nie – zemsty, choć nie ukrywam, że czekałem przez ten tydzień na wycofanie tych słów.
A propos gratulacji. Wtedy Ci szczerze pogratulowałem, mówiąc także ludziom – dobrze, niech Gienkowi się tam wiedzie, a i CV ma dobre, więc powinno być ok. Podkreślałem to, bo potrafiłeś zachować się po wyborach po prostu dobrze, wypowiadając się publicznie z zachowaniem kultury i klasy, nie tracąc tych walorów pomimo słów krytyki. Tak było do soboty, 22 marca. Wtedy nadeszła opisywana w tym tekście ofensywa – bez brania jeńców. Efekt będzie taki, a właściwie już tak jest (nasłuchuję przecież jaki jest odbiór społeczny), że teraz były burmistrz już na pewno usłyszy pod swoim adresem teksty o synekurze, o laniu wody już nie tylko dosłownie, ale i w przenośni. Tak to bywa, gdy ktoś zamiast zajmować się własną pracą, zajmuje się kwestią zatrudnienia innych osób. A wystarczyło tylko skupić się na prawdziwych problemach miasta Brańsk, a nie tych pozorowanych – personaliach.
Przypominam Ci, Gieniu że krytykowałeś mnie rzadko za swoich rządów, dosłownie kilka razy w ciągu kadencji zadzwoniłeś, prosząc o drobne sprostowania, choć i tak robiłeś to źle, bo zaczynanie rozmowy od „dlaczego jesteś taki nieobiektywny?” było równie niemądre, co ostatnia Twoja wypowiedź. Niemądre, ale przynajmniej w granicach ogólnie przyjętych zasad.
I pytanie brzmi – jak teraz mamy rozmawiać przez kolejne 4 lata rządów Pani burmistrz, po tak ostrej wypowiedzi w moim kierunku? Rozumiem, że to ma mnie zachęcić do jazdy po obecnych władzach niczym po łysej kobyle – na zasadzie typowej dla Polaków, czyli poprzez podpuszczanie – „ja nie zrobię?!”. No to chyba jesteś w błędzie, że kupię takie tanie sztuczki. Czy nie można było normalnie porozmawiać jak chłop z chłopem? Przecież jedną taką luźną pogawędkę – wprawdzie przypadkiem – ale odbyliśmy i uważnie wysłuchałem, co Ci się nie podoba w obecnym zarządzaniu Brańskiem. Nie powiedziałem przecież – “spadaj, co mnie to obchodzi!”.
Sesje Rady Miasta odbywają się pod hasłem: ,, Mamo, chwalą nas! Kto? Wy mnie, a ja was!”
Dobrze, że kolejne zdanie padło w taki właśnie sposób, bo tak właśnie wyjaśnię na czym polega mój sposób uprawiania dziennikarstwa. Zarówno Pan burmistrz, jak też ówczesna Pani sekretarz Witkowska pamiętają doskonale, że przychodziłem do Urzędu Miasta lub też dzwoniłem do Państwa, gdy ktoś mnie o to poprosił. Sam nie szukałem tematów na siłę, nie prowadziłem dziennikarskich śledztw. Reagowałem na sugestie mieszkańców, a szczególnie radnych, których wypowiedzi na sesji cytowałem, nierzadko dodając własny komentarz. Czy padałem ofiarą własnej naiwności i intryg przeciwników burmistrza? Oczywiście, że dochodziło do takich sytuacji. Niestety, ale na tym polega dobre rządzenie, aby wszelkie napięcia wśród społeczności neutralizować zanim dotrą na łamy prasy.
I teraz znowu o radnych. Panie burmistrzu, ma Pan wciąż troje radnych z KWW Ziemi Brańskiej. Przypominam, że przede wszystkim to oni mają sprawować funkcję kontrolną wobec obecnej władzy. Na tych sesjach RMB, których miałem okazję wysłuchać, czasami na miejscu, nie zauważyłem z ich strony jakiejś wzmożonej aktywności i chęci do krytykowania Pani burmistrz, ale zapewniam że będę przyglądał się ich poczynaniom w przyszłości, niezależnie co usłyszę od Pana pod swoim adresem.
Jeżeli jednak owi radni będą bierni, to proszę mieć do nich pretensje, a nie znowu do mnie. Trudno żebym sam, nieproszony brał się za krytykę władz, kiedy nawet radnym opozycji na tym nie zależy.
Drodzy Radni, jeżeli gracie w drużynie Pana Eugeniusza Koczewskiego (choć wolałbym żebyście po prostu grali na rzecz Brańska, niezależnie od opcji), to musicie sobie pomóc, a jeśli nie chcecie, to proszę mnie nie obrażać zgodnie ze słowami Pana Eugeniusza Koczewskiego:
Poza tym jeśli zabieram głos w jakiejś sprawie to nikogo nie obrażam i nie ujmuję mu godności, dlatego prosiłbym o to samo.
Trochę tej godności mi jednak ujęto, bo nie zostałem nawet wyceniony na 30 srebrników, ale na zaledwie kilka 😉 Kogo (jako w domyśle Judasz) zdradziłem? Brańsk, brańszczan, a może Ciebie, Gieniu? Nie wiem, przypomnę Ci jednak, że naprawdę spokojny miałeś ten pierwszy rok rządów, bo ja pojawiłem się dopiero w drugim, który też był dla Ciebie bardzo spokojny, podobnie jak i ja. Ty następczyni dałeś się we znaki już po roku, chociaż nie chcę mówić kto tu jest lepszy lub gorszy.
Czy pamiętasz może jak do Ciebie pisałem, pytając czy zostałeś zaproszony na otwarcie Klubu Malucha?
Pewnie nie, bo zapomniałeś, ale ja o Tobie nie zapomniałem i ten brak zaproszenia dla osoby, która podpisywała umowę u wojewody wypomniałem Pani burmistrz, (jak na kupionego za kilka srebrników przystało). Nie podobało się jej, oj nie podobało się, ale to w sumie Wasze sprawy i dalej nie wnikałem skąd taka decyzja.
Ja już nie będę walczył ani za Koczewskiego, ani za Puchalską. Puchalska mnie zresztą nigdy nie ceniła, stąd w życiu bym nie poszedł do niej z prośbą o protekcję ws. pracy. Prosiłem ją tylko o wspieranie Brańska i zdolnych brańszczan, gdy pracowała w Marszałkowie. Jakoś się tego nie wstydzę. Nie mam wobec Agaty Puchalskiej żadnych zobowiązań, a już na pewno politycznych. Wymagań też nie mam i nie chcę też, aby urzędująca burmistrz miała zobowiązania wobec mnie. A o tym jak traktowane są moje poważne pomysły, a jak tzw. pierdoły w ich zastępstwie – napiszę za chwilę. To wyjaśni dlaczego nie mam już osobistych wymagań.
Nie stawiam też znaku równości między wójtem Stygańskim, a burmistrz Puchalską, tak jak nie stawiałem go pomiędzy wójtem Jankowskim, a burmistrzem Koczewskim. To, że mają/macie wspólnych znajomych i sprzymierzeńców to jeszcze za mało, by tworzyć takie skróty myślowe i pozwalać sobie na zbyt wiele.
Po raz kolejny przypominam, że z tematów politycznych dotyczących Gminy Brańsk z racji na oczywisty konflikt interesów po prostu się wyłączyłem, choć i tak zdążyłem, jeszcze na początku kadencji nowego wójta napisać w jego kierunku kilka bardzo mocnych zdań. Takich, które gdyby zostały wystosowane w kierunku Panów EK lub AJ zapewne nie przeszłyby bez echa i ostrej riposty – tak myślę, bo znam ich małą tolerancję na takie formy krytyki.
Co jednak w drodze wyjątku pragnę podać jako przykład?
Otóż nie ukrywam więc, że Pan Stygański zyskał u mnie większy szacunek jako człowiek, gdy zamiast szukać rewanżu, wolał spokojnie porozmawiać bez rzucania pretensjami. Po prostu zauważyłem u tego człowieka cierpliwość i mental osoby wychowanej w większym mieście, a więc bardziej wyluzowanej, która dodatkowo nie zajmowała się wcześniej polityką, ale biznesem. Mogę to powiedzieć bez grama tzw. wazeliny. Po prostu czasami tzw. człowiek znikąd, nieznany w danym miejscu wcześniej, może wprowadzić jakąś tam świeżość.
Oceny rządów nowego wójta, podejmowanych decyzji jednak dokonywać nie będę – na to pozwolić sobie nie mogę, nawet jeśli wiem, że zasługuje w danej sytuacji na pochwały. Krytykom posunięć włodarzy tradycyjnie nie mam zamiaru zamykać ust na łamach BNS – oby przestrzegali regulaminu dyskusji. Zapewniam, że do tej pory nadal nie usunąłem nikomu komentarza, choć jak Pan Koczewski słusznie zauważył – trolli internetowych nie brakuje i najczęściej uderzają oni właśnie w niego.
Miasto Brańsk jest oddzielną jednostką administracyjną, na dodatek często o sprzecznych interesach od gminy, co wręcz sprzyja tworzeniu się jakiejś tam atmosfery rywalizacji pomiędzy miastem, a związkiem okolicznych wiosek – czy tego chcemy, czy nie. Nie zakłamujmy rzeczywistości, że rywalizacji nie ma. Nie ma wrogości, ale rywalizacja jest.
Nie czuję więc żadnego lęku przed pisaniem o sprawach miejskich. To totalna bzdura. Pan Wójt Tomasz Stygański nigdy nie nakładał na mnie żadnej presji dotyczącej przedstawiania w pozytywnym świetle burmistrz Puchalskiej i Miasta Brańsk. On w to nie wnika, tak jak i mnie nie interesuje czy w prywatnym czasie po zakończonej pracy Tomasz Stygański ogląda seriale czy mecze, a może słucha muzyki. A ja sobie piszę, co uważam za stosowne, bo takie mam hobby.
To coś, a właściwie ktoś w rodzaju „Klubu Przyjaciół Myszki Miki” stara się nakładać na mnie presję. Po tekstach, gdzie pojawiała się krytyka obecnej władzy otrzymuję telefony, sms-y i wiadomości na komunikatorach internetowych o różnym ładunku emocjonalnym, choć zapewniam że bez gróźb i większych nieprzyjemności. Po prostu takie – “nie zgadzam się” wypowiadane na różne sposoby. Tak więc teraz mam pod tym względem o wiele, wiele trudniej niż w poprzedniej kadencji. Wiele osób uważa, że naszych dziewczyn i ich radnych krytykować nie można. Należy tylko chwalić. Koniec. Kropka.
“Nie zależne media”
Nie widzę więc przypadku w tym, że w ostatnim czasie powstały w Brańsku nowe antypietraszkowskie „nie zależne” (cytuję pisownię oryginalną) media. Już tam o sobie kilka razy przeczytałem – już padły pierwsze bzdury na mój temat, a i Eugeniusz Koczewski zdążył przeczytać już o swojej rodzinie (gratuluję wysokiej etyki dziennikarskiej) oraz został publicznie zachęcony do przeniesienia dyskusji w ramach wytworzonej przez siebie tzw. gównoburzy na ich stronę, bo przecież trzeba na taniej sensacji budować zasięgi, czego nikt tam nie ukrywa.
Mój pomysł – „Brański Szlak Maryjny” – a po co to komu w brańskim magistracie? Lepiej wielbić „Pierdusiowy szlak” i zdarzenie z ciągnikiem w rzece, które ośmieszyło nas na całą Polskę (dzięki Bogu, że nie skończyło się tragedią ani dla tego chłopaka, ani dla nikogo będącego na jego drodze). Profil „Miasto Brańsk” niestety chętnie włączył się do tej zabawy niskich lotów w antypromocję Brańska. Widać też, że strona choć nowa, to już jest obdarzona zaufaniem w tym gronie. Wnioski nasuwają się same.
Może pora się wreszcie przedstawić i skończyć tę grę w kotka i myszkę? Dla przykładu – mój profil celowo ma w nazwie moje imię i nazwisko, tak aby już na starcie rozwiane zostały wszelkie wątpliwości kto jest autorem publikowanych w BNS treści. Wszystko można mi zarzucić, ale jaja mam żeby swoje opinie wypowiadać pod imieniem i nazwiskiem. Naprawdę – ukrywanie się jest działaniem na krótką metę.
Tak więc, Pan Eugeniusz Koczewski wybrał sobie chyba bardzo słaby moment na próbę zabrania mi wiarygodności, skoro inni mnie – chyba niechcący – tylko dodatkowo i jak nigdy dotąd uwiarygodnili! Niestety, Gieniu – pośpiech bywa złym doradcą, a pozory potrafią mylić.
Ten długi tekst powstał także dlatego, by przestrzec innych przed znaczącym obniżaniem poziomu dyskusji w mieście. Powinniśmy się bardziej szanować. Swego czasu również otrzymywałem głosy, że piszę w tonie zbyt ofensywnym czy też kpiącym – wyciągnąłem z tego wnioski, stąd ten właśnie tekst ma o wiele mniejszy ładunek emocjonalny i łagodniejsze słownictwo niż tekst pierwotny.
I dla jasności. Nikomu w Brańsku nie żałuję rozpoczęcia dziennikarskiej przygody – sam chętnie wychowałbym sobie następców, zresztą już próbowałem zrealizować takie zadanie. Chcę jednak podkreślić, że nie dla każdego przeznaczony jest ten zawód czy hobby – tutaj jednak obowiązują pewne zasady. Nieważne, że w wielkich mediach są one łamane notorycznie tak bardzo, że aż mi wstyd za nie.
Lokalne media to inny rodzaj odpowiedzialności. Odpowiedzialności za ludzi, którzy są najbliżej ciebie. Jeżeli ktoś od początku jest nastawiany w swoim działaniu na skłócanie lokalnej społeczności, podsycanie kłótni i sianie taniej propagandy, to jest to droga donikąd. Po prostu. Takie działanie na pewno nie pomoże ani nowej, ani starej władzy. Nie pomoże nikomu.
Mam nadzieję, że przynajmniej ja tym tekstem wyjaśniłem brańszczanom wiele spraw. Byłemu Panu burmistrzowi – najwięcej, chociaż też nie wszystkie. Sam tego chciał. Dla jasności – nie skreślam go absolutnie w swoich oczach ani jako człowieka, ani jako osobę publiczną. Szanuję go i jego wyborców oraz sprzymierzeńców. Wszyscy jesteśmy brańszczanami w takim samym stopniu – nigdy nie pozwolę, by podzielono nas wg jakiegokolwiek kryterium.
W razie wątpliwości zachęcam do kulturalnej dyskusji.
Spokojnego – mimo wszystko – weekendu wszystkim!