6.01.1724 Kapral Stefan Warpechowski służący w regimencie rajtarii Jana Klemensa Branickiego, będąc w Maleszach zabił Walentego Wróblewskiego – woźnicę. Dzień później zostął aresztowany i trafił do więzienia w Białymstoku, skąd po półrocznym areszcie dowódca oddziału rajtarów Krzysztof Buski doprowadził go do grodu brańskiego w celu złożenia dobrowolnych zeznań dotyczących wydarzeń w Maleszach. Jako obrońcę z urzędu Warpechowskiego sąd grodzki w Brańsku wyznaczył komornika ziemi bielskiej – Pawła Grodzkiego. Po zapoznaniu się z aktami sprawy oraz poniższym zeznaniem sąd odroczył wydanie wyroku w sprawie do czasu wnikliwszego zapoznania się jej okolicznościami. Kolejną rozprawę i wydanie wyroku wyznaczono na sobotę przed świętem Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny 1724 roku – czyli na 27.05. Być może w przyszłości uda się jeszcze ten wyrok odnaleźć i poznać. Póki co jednak warto zapoznać się z zeznaniem Stefana Warpechowskiego, które ciekawie zarysowuje obyczajowość naszych przodków. Na zeznanie te natknął się w lipcu 1988 w AGAD1 w Warszawie Jan Siedlecki, autor artykułu “Zbrodnia w Maleszach” na podstawie którego powstał ten wpis. Ile zeznań podobnych temu musiało mieć jeszcze miejsce w naszym mieście? Jacy byli ówcześni jego mieszkańcy? Te i podobne pytania często zaprzątają moje myśli. Niech choć w cześci odpowiedzą o tym słowa Warpechowskiego:
Rodziłem się w Zamianowie2 w starostwie brańskim w wójtostwie dzierżawy nieboszczyka JMci Pana Obrąpalskiego. Ojciec mój był na imię Paweł, powiadał się rodem z Samborszczyzny3 i różnie służąc ożenił się w Sielcu blisko Zamianowa wsi do starostwa tegoż należącej. Z dziecinnych lat chowałem się w Zamianowie. Mając lat z piętnaście, gdy Sasy stali na zimę w ziemi tutejszej przez niedziel osiem i przed Szwedami wyszli po nowym roku4, jam z nim i poszedł i zostawszy się w Ciechanowcu przystałem do JM ci Pana Bukowskiego, który był wachmistrzem przy rajtaryi5 JW JMci Pana podskarbiego nadwornego koronnego. Za pacholika byłem przy nim lat trzy służąc mu poczciwie, odprawiwszy się na Podgórzu w Radłowie przyszedłem do swoich i trafiwszy tu na zniszczony kraj między swemi, poszedłem do Litwy. Przystałem w Łosośni pod regiment piechoty pułku JM ci Pana Sosnowskiego za żołnierza. Tamem był rok, bo lenungów6 nie dawano, stamtąd podziękowawszy chorążemu za służbę przystałem w Grodnie do Saxonów i już byłem tam młodym kapralem, gdy zaś w lat dwie stanął traktat w Warszawie7, spod Gołębia8 poszliśmy we czterech od Saxonów. Ja w Lewartowie9 przyjąłem służbę za rajtara nadwornego u księcia JMci Sanguszka i tam byłem rok i żem był bez konia, że niektórzy z kompaniej kilka koni pobrawszy z porządkiem ujechali i mnie, lubom się powiadał z Podlasia abszeytowano10, a że ten regiment Saxonów Leybkompanii przy którym byłem wprzód, obrócony pod gwardię i stał w Prusiech, ja życząc tam sobie służby poszedłem do Prus ale że mi się nie zdało, przyjąłem służbę gospodarską na Żuławach, za Malborkiem w Irolewie, o mile od Nietycka pól mile u gbura11 Jeszafa. Służyłem u niego, stamtąd odprawiwszy się przyszedłem tu do swoich do Holonek w starostwie brańskim do matki i do szwagra swego o świętym Michale12 zabawiwszy do roku nowego przyjąłem służbę za żołnierza rajtara u JW JMci Dobrodzieja13. Służyłem lat trzy poczciwie, wiernie i łubom się nigdzie nie dosłużył i nie miałem szczęścia, jednakże nie bawiłem się hultajstwem i napaści nigdzie nie miałem, dopiero na czwarty rok, na trzy króle katolickie byłem w cerkwi w Maleszach na nabożeństwie i z kolegami memi ze Szwarcem, Johanem, Łapińskim i woźnicami dwoma: nieboszczyk i drugi z nim Doktorski, nie pamiętam jak się nazywał. Z cerkwi po nabożeństwie zaprosił nas na obiad Roman Kłocko, sołtys do siebie. Jam miał komendę za młodszego kaprala nad nim i gdyśmy się zabawili ku wieczorowi wszyscy i ponapijali mówiłem im kilka razy, żeby jechali i sam chciałem jechać, a oni: “Mój bracie, pysznyś że masz komendę. Zabaw się z nami”. Potym Szwarc stał się wadzić z woźnicą Doktorskim i jam go aż wyprowadził na drugą gospodę, gdym zaś powrócił znowu Johan z Łapińskim stali sobie dawać okazyje i woźnica z nimi, a namnie gaz czynili14 , bo i nieboszczyk nie miał szabli a u wójta bujnowskiego na ten czas sobie pożyczył. Ja chąc to uskromić groziłem im Dworem i sam chciałem jechać. Oni mnie zatrzymali. Już w noc późno. W oźnica Doktorski posłuchał i poszedł na drugi aż koniec wsi na gospodę, a my także wyszliśmy do sieni, a nieboszczyk za nami. Łapiński wyszedszy na podwórze obalił się w błoto, a woźnica nieboszszyk w sieni dał mi okazję – nazwał mnie szelmą. Ja się mu sprawuję żem nie służył za takiego, on mię musztukiem z uzdeczką15 rżnął i szabli na mnie dobył, a ja też rapierem uderzywszy go po ręku samem uskoczył ku komorze rapier trzymając, w tym razie sunął się na mnie z szablą i na rapier napadł i w tym razie na ziemię padł i zaraz umarł. Tośmy wołali na nigo i “Jezus” nie mówił. Jam żem tej intencji nie miał zabić go. Widząc to nieszczęście rzuciłem rapier od siebie i nóż od siebie z kieszeni, a sam poszedłem do izby spać i nie uciekałem. Nazajutrz JM pan Śrzednicki przysłał po mnie rajtarów, wzięto mnie i do Bujnowa zaprowadzono, a stamtąd do Białegostoku i tam byłem okowany16 pod warty aż mnie tu do grodu dziś przysłano.
Przypisy:
- Archiwum Główne Akt Dawnych
- Obecnie Zaminowo – https://www.wikiwand.com/pl/Zaminowo
- Sambor – miasto leżące obecnie na Ukrainie – https://www.wikiwand.com/pl/Sambor_(miasto)
- III wojna północna z lat 1700 do 1721.
- lekka jazda uzbrojona w rapiery i pistolety – przyp. Jan Siedlecki
- żołdu – przyp. Jan Siedlecki
- Traktat warszawski z 1705 między Polską a Szwecją
- Gołąb – wieś w gminie Puławy
- obecnie Lubartów
- Zwolniono ze służby – przyp. Jan Siedlecki
- dawniej, regionalnie: chłop, zwłaszcza zamożny, mający własną ziemię; gospodarz
- 29.09 (1719)
- Z treści wynika więc. ze był to rok 1720
- szukali zaczepki – przyp. Jan Siedlecki
- część końskiej uprzęży przyp. Zbigniew Romaniuk
- zakuty w kajdany przyp. Jan Siedlecki
Źródło: “Zbrodnia w Maleszach” Jan Siedlecki Ziemia Brańska t. I rok 1989