ALFABET WYBORCZY 2024 cz. 1 – od A do D

AD VOCEM – AGATA – AGITACJA – ANONIMOWE KONTA – ARECZEK – AUDYT – BANKIET – BETONOWE KOŁO RATUNKOWE – BIAŁYSTOK – BINDUGA – BRZEŹNICA – CISZA WYBORCZA – DZIECI

Tak to widziałem. Oto pierwsza część Alfabetu Wyborczego 2024 w Brańsku i okolicach. Zachęcam do dyskusji w komentarzach.

AD VOCEM

Spór na linii: radny Prześniak – burmistrz Koczewski miał kilka odsłon. Panowie nawiązywali na spotkaniach do swoich wypowiedzi i pewnie taka sytuacja trwałaby do końca świata i jeden dzień dłużej, ale na szczęście kampania wyborcza kiedyś się kończy.

AGATA

Imię jakie noszą dwie Panie kierujące Departamentem Kultury Urzędu Marszałkowskiego, które są największymi wygranymi tych wyborów. Puchalska i Michałowska osiągnęły świetne wyniki indywidualne, a ich środowisko polityczne zdobyło albo wysoką przewagę (Rada Miasta Brańsk) albo jest bliskie utrzymania władzy (Sejmik). W gminie Brańsk również doszło do zmiany, która bardzo zadowala Agaty. Pomimo rekordowego rezultatu Michałowskiej w wyborach do Rady Powiatu Bielskiego (2595 głosów), ta więcej powodów do optymizmu raczej mieć nie będzie. W powiecie Prawo i Sprawiedliwość nie uzyskało większości – tutaj 9 z 17 radnych to członkowie Naszego Podlasia, tak więc ludzie starosty Sławomira Snarskiego najpewniej pozostaną przy władzy.

AGITACJA

A właściwie AGATA-cja Szczególnie w przypadku KWW Dla Brańska pomysłów na promocję kandydatury Puchalskiej było bardzo dużo, a filmiki wyborcze kręcił jej nawet osobiście… poseł na Sejm RP. Krówki-mordoklejki to już pomysł znany w całej Polsce – w październiku chwaliłem tzw. Okułki Pani poseł Basi z Białegostoku, a teraz rozdawał ja zarówno były już Pan burmistrz jak i nowa Pani burmistrz. Krówki, które można nazwać raczej Michałkami też były od drugiej z Agat. Można więc było wybierać cukierki z dwóch rąk, niczym we wspomnianym już w jednym z wywiadów – filmie Matrix.

Co do bannerów, to te również od lat zastępują bardzo śmiecące papierowe plakaty. I dobrze. Nie zabrakło również ulotek wyborczych, ale to już żelazna tradycja każdych wyborów.

Wyborcy otrzymywali także SMS-y zachęcające do wyboru Agaty Puchalskiej, a wielu brańszczan zostało odwiedzonych w domach przez samą kandydatkę wraz z jej kandydatami na radnych. W przypadku burmistrza zabrakło aktywności na tym polu, a jeśli była, to na pewno nie aż tak wzmożona.

W pewnym momencie bałem się nawet otworzyć roletę w oknie mojego pokoju w Brańsku, bo nawet stamtąd wyskakiwała mi podobizna kandydatki Puchalskiej. Dobrze, że nie wyskoczyła z lodówki lub konserwy, ale takie teksty to już pokłosie mojej wrodzonej złośliwości.Tak czy inaczej – efekt został osiągnięty i Agata Puchalska burmistrzem została. Oczywiście w jej kampanii pojawiły się też błędy, ale o tym więcej napiszę w drugiej części Alfabetu Wyborczego.

ANONIMOWE KONTA

„To dziwne, bardzo dziwne, że odwaga wojskowa jest tak pospolita, a cywilna tak rzadka. To wszystko jest materiałem do poważnego przemyślenia.” – Mark Twain.

Dużo się ich pojawiło przed wyborami – zobaczymy czy swoją aktywność podtrzymają przez cały czas. Mam podejrzenia, że nie, a jeśli będę nadal widział, że ktoś wchodzi w czyjeś bardzo (podkreślam – bardzo) prywatne sprawy to będą ostrzeżenia, a jeśli trzeba to bany. Jak dotąd nikomu nigdy nie usunąłem komentarza, ale nie będę pozwalał u siebie na hejt, ani na coś, co być może podchodzi nawet pod łamanie prawa.

W przypadku osób „z twarzą” zauważyłem za to używanie Facebooka jako komunikatora internetowego. To o czym dwie osoby mogą porozmawiać na Messengerze, piszą co chwila pod moimi postami. I w sumie tutaj tak mocno w to już nie wnikam, ale też widzę mocno prywatne przytyki. Jest to niepotrzebne. Lepiej dyskutować na temat, a nie o sobie.

Owszem – najlepiej byłoby machnąć ręką, zwłaszcza że większy ruch na stronce wzmacnia jej popularność, ale nie na tym polega misja lokalnych mediów, by myśleć tylko o sobie.

ARECZEK

A właściwie szef Pana Areczka z popularnych memów. Znowu miałem nosa wyborczego – pytany mówiłem, że będzie albo remis albo 16 do 14. Podobnie przewidywałem, że Stanisław Derehajło może stać się języczkiem u wagi po wyborach do Sejmiku Województwa Podlaskiego. Były wicemarszałek w poprzedniej kadencji, który został pozbawiony tej funkcji m.in. wskutek rozpadu koalicji PiS-u z Porozumieniem Gowina (którego członkiem jest Derehajło) teraz wystartował z list Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców i zdobył dla tego ugrupowania jedyny mandat. I tak oto: 15 mandatów ma PiS, 14 radni PO i Trzeciej Drogi, a więc tylko Derehajło jest w stanie uratować PiS przed patem remisu. Podejrzewam, że pomimo dawnych niesnasek, wskutek kompromisowych ustaleń wróci do zarządu województwa podlaskiego, ale jak zwykle: pożyjemy – zobaczymy.

AUDYT

To słowo raczej nie pojawiało się wcześniej w wyborach samorządowych w Brańsku i okolicach. Z reguły po prostu przejmowało się władzę i rządziło się tym, co się otrzymało w spadku. Teraz kandydat na wójta otwarcie mówił o audycie ewentualnego (a teraz realnego) poprzednika, a na prośbę mieszkanki, audyt w gminie miejskiej obiecała Agata Puchalska. W wielkiej polityce audyt jest tak „skuteczny” co grożenie Trybunałem Stanu, więc jestem ciekaw efektów na szczeblu samorządowym.

BANKIET

Tak należy nazwać spotkanie z wyborcami zorganizowane w jednej z brańskich restauracji przez Pana wójta Andrzeja Jankowskiego. Dlaczego? Czy dlatego, że była tam wyżerka? No była, ale to nie grzech, ani nawet wstyd. Nawet jeśli tam było pite, to też nic złego. Po prostu nie rozumiem jak można zaprosić tylu ludzi (z których zresztą wielu zaproszenia nie przyjęło), a poza podkreślaniem swojej – jak rozumiem – potęgi w prezentacjach, pięknie stworzonym filmie i poprzez płomienne przemówienia zaprzyjaźnionych osób… nie przewidzieć czasu na pytania publiczności.

Wychodziłem z tego spotkania z dużym niesmakiem i to nie dlatego, że nic nie jadłem 😛 Szczególnie nie rozumiałem dlaczego tak się stało, skoro na sali nie pojawili się raczej przeciwnicy wójta, a na pewno ci, którzy krytykowali go w czasie spotkań wyborczych. To było spotkanie przede wszystkim dla zwolenników i współpracowników wójta, a i tak nie stworzono nawet pozorów, że czeka się z uwagą na opinie mieszkańców.

BETONOWE KOŁO RATUNKOWE

Tak na studiach określaliśmy jednego z naszych profesorów, który w czasie egzaminu udzielał wskazówek, które zamiast pomagać – pogrążały studenta. I takimi betonowymi kołami ratunkowymi dla Eugeniusza Koczewskiego okazali się nie tylko mało aktywni na sali obrad jak i w czasie kampanii radni, ale i towarzyszący mu samorządowcy, którzy wraz z nim ostatecznie osiągnęli w Brańsku słabe wyniki, a nawet utracili władzę jak wójt Andrzej Jankowski, który przestrzegał w remizie przed „spadochroniarzami”, co jak ostatecznie się przekonaliśmy, tylko zmobilizowało jego przeciwników. Starosta Snarski? Najpierw w remizie żalił się, że jego powiat jest dyskryminowany przy podziale środków, by następnie na Bindudze powiedzieć, że nie chciał przed wyborami „stać jak w ZOO z tymi kartkami”. Nawet jeśli Snarski rozwinął dlaczego tak uważa, to jednak w głowie wyborców pozostają przede wszystkim głośne hasła. No i ten przytyk do choroby radnego Prześniaka, który został staroście wypomniany i to trzykrotnie, też był z pewnością niefortunnym pomysłem. Komitet przeciwny tylko czekał na takie prezenty na ostatniej prostej kampanii. Można więc powiedzieć, że rasowi politycy i samorządowcy nie ważyli odpowiednio słów i to stojąc przed kamerą.

BIAŁYSTOK

Kiedyś w kampanii wyborczej w Brańsku chyba najczęściej poruszanym miastem był Ciechanowiec, który od lat stanowi dla wielu mieszkańców wzór rozwoju. Jest między nami wiele podobieństw, ale to o nas mówi się „miasto niewykorzystanych szans”, a o Ciechanowcu – odwrotnie. Oni mają turystów: typowych – do muzeum i ekonomicznych – na targowicę, a my nie. Oni mają stabilną szkołę średnią – my jesteśmy w kryzysie. I tak dalej i tak dalej…

Zaznaczyłem słowo „kiedyś”. W 2024 roku najczęściej słyszeliśmy o mieście Białystok. A to kandydat na wójta był z Białegostoku, a to kandydatka na burmistrza Brańska miała podobno stawiać na Białystok, a nie na Brańsk, a to kandydaci na urząd wójta gminy Rudka solidarnie zamieszkują to właśnie miasto.

Nie rozumiem dlaczego zamieszkiwanie Białegostoku ma być zarzutem. Co w tym złego? Sam mam bardzo podobną sytuację prywatno-zawodową co Pani Puchalska, czyli bujanie się pomiędzy dwiema miejscowościami i zapewniam, że można to świetnie godzić. Godziłem to zresztą podczas pracy z seniorami. Ba! Nawet w tym celu rzuciłem po kilku latach pracę w Białymstoku. Owszem, czasami czas dojazdu potrafi zrobić różnicę i z czegoś człowieka wyłączyć czy doprowadzić do spóźnienia, ale tak jest tylko czasami.

Co w tym dziwnego, że szuka się szczęścia w większym mieście? Rzucę wręcz niepopularną opinią, że Białystok dał mi o wiele więcej niż Brańsk, ale wiecie – z tym wszystkim jest tak jak w tym dowcipie o tasiemcach, co wyszły wiadomo skąd i zachwyciło ich słońce, zielona trawka i zapach zamiast smrodu, ale ostatecznie postanowiły wrócić do czterech liter, bo to ich OJCZYZNA.

BINDUGA

Spotkania kandydatów na burmistrza odbywały się w dwóch miejscach. W sali OSP oraz w Klubie Rolnika, czyli na Bindudze. I tutaj można zdecydowanie podkreślić, że temperatura dyskusji na Bindudze była większa. W czasie spotkania burmistrza, oberwało się od mieszkanki nie tylko jemu, ale i staroście, natomiast w ostatnich godzinach kampanii na spotkaniu KWW „Dla Brańska” mieliśmy dłuższe przemówienia stonowanych lub milczących na Senatorskiej: Romaniuka i Ostrowskiego, a także część drugą i chyba ostrzejszą, płomiennego i kontrowersyjnego podsumowania kadencji przez Panią Iwonę – właśnie wspomnianą mieszkankę, a już na sam koniec śpiewy: „Agata! Agaty!” dopingujące wspomniane już panie.

BRZEŹNICA

Chodzi o spotkanie w Brzeźnicy dotyczące lokalizacji PSZOK-u. Wójt serdecznie zapraszał mieszkańców w ogłoszeniu, a ci dodatkowo poprosili mnie o obecność, więc przybyłem, gdyż bardzo rzadko odmawiam Czytelnikom – właściwie tylko wtedy, gdy czegoś nie da się odkręcić. Nie spodziewałem się, że temperatura sporu na sali będzie aż tak ogromna. To przerosło moje przewidywania. Zresztą było tam o wiele głośniej niż słychać to na nagraniu. Dzisiaj wiemy, że Andrzej Jankowski gorszego momentu na dyskusję na zapalny temat znaleźć nie mógł.

Organizatorzy, czyli rządzący, nie zabezpieczyli się przed polemiką „na partyzanta”, więc z łatwością można było ich atakować. Naprawdę, nie powinno się tak prowadzić dyskusji w przyszłości kogokolwiek z kimkolwiek – dochodziło do sytuacji, gdy dwie osoby jednocześnie, nie zważając na siebie zadawały pytania, a pozostali uczestnicy mówili do siebie półgłosem, całkowicie paraliżując dyskusję. To był jeden wielki młyn i zastanawiałem się czy oby na pewno mieszkańcy grają w jednej drużynie, skoro notorycznie sobie przeszkadzają. Raczej na pewno grali razem, ale w takim niezgranym zespole, gdzie nietrudno o boiskową kopaninę i niedokładne podania.

CISZA WYBORCZA

W Brańsku mówiło się, że w sobotę i niedzielę zobaczymy na różnych wydarzeniach obydwoje kandydatów na urząd burmistrza. Tak się jednak nie stało i dobrze. Sama instytucja przesadnego gryzienia się w język, bo tak wypada to nazwać, jest już trochę archaiczna, ale z drugiej strony chyba jednak dobrze, że istnieje. Czy chcielibyśmy, aby kandydaci wciskali nam ulotki przed wejściem do lokali wyborczych? Czy chcielibyśmy pieca debaty politycznej rozpalonego w niedzielę do temperatury maksymalnej, dzięki skrajnym emocjom? Raczej nie i tego się trzymajmy. Nie zmienia to faktu, że wraz z prezesławem Wróblesławem udało się mi pośmieszkować z tego przy okazji zawodów wędkarskich – zresztą podobnie było w październiku, bo daty zawodów również się nałożyły.

DZIECI

Najbardziej brudny element kampanii w Brańsku, którym posługiwały się obydwie strony sceny politycznej. Pierwsza myśl jest taka, że szkoda mi słów na ten temat, ale z drugiej strony nie można wiecznie milczeć, udając że nic się nie stało. Jako „tzw. redaktor” nie boję się o tym mówić i nie obawiam się ataków – cóż, nic tak nie zaboli jak prawda.

A więc moim zdaniem karygodne jest używanie w dyskusji politycznej rzekomych cytatów dzieci, które podobno nie potrafią zrozumieć postępowania burmistrza. Nawet jeśli tak było, że te dzieci coś powiedziały, to o dzieciach się nie mówi, bo one nie są na tyle dojrzałe i doświadczone, by mieć odpowiedni ogląd sytuacji, zwłaszcza politycznej. Nie można ich mieszać w spory polityczne i przedstawiać im własnej wersji zdarzeń. Wiemy jak łatwo dzieciom przychodzi obstawianie za jedną, bliższą sobie stroną – sam to przerabiałem w dzieciństwie oraz wieku nastoletnim i pamiętam ze szkoły jak na lekcjach poruszano tematy wyborów samorządowych. Wtedy jako uczeń byłem nakręcony na tym punkcie, ale dzisiaj gdy o tym myślę, czuję ogromny niesmak, że wysłuchiwałem takich treści w takim – bardzo nieodpowiednim dla nich miejscu.

Wysyłać dzieci z ulotkami czy też występować na spotkaniach z politykami (poza pewnymi wyjątkami jak np. wizyta prezydenta itd.) też nie można i tutaj muszę przyznać rację Panu staroście – akurat w tej kwestii wypowiedział się słusznie i logicznie. Harcerstwo bardzo podkreśla swoją apolityczność, a niektórzy dostają jedno upomnienie za drugim i nie wyciągają absolutnie żadnych wniosków ze swojego zachowania. Ale za to do ustawiania innych po kątach są pierwsi. I nie strofujcie mnie tu, że jak mam czelność wspominać w ogóle o harcerzach – każdy wie doskonale, że dzieci w mundurkach i hustach zawsze chwalę, zawsze jestem za Wami, a nawet chwalę zdecydowaną większość pomysłów osoby, która za harcerzy odpowiada. Moja praca nie polega jednak tylko na pochwałach. Jeśli trzeba skrytykować, to krytykuję. I tak samo jest z mnóstwem brańszczan, które cieszą się z obecności harcerzy, ale nie cieszy ich mieszanie ich sytuacji do sporu politycznego. Tutaj zapewniam, że nie są to opinie rzekome. Trochę się nasłuchałem na ten temat. Wiadomo, że zmieniła się władza – więc zarówno były burmistrz jak i Pani Lucyna (z wszystkimi jej tytułami i godnościami, o których podkreślanie mnie publicznie prosiła) trochę od siebie odpoczną.

Teraz druga strona – za akt desperacji można uznać podkreślenie przez burmistrza, że kontrkandydatka nie posyła dzieci do brańskiej podstawówki. Do LO – nawet rozumiem, bo to poniekąd pewna deklaracja patriotyzmu lokalnego, ale do podstawówki? To już było bardzo niepotrzebne.

Polityka to gra dla dorosłych – tylko i wyłącznie. Dla dzieci z pierwszych klas podstawówki i tzw. pajdokracji jest tam zakaz wstępu. Jedyne małe furtki są przeznaczone dla młodzieży – istnieją młodzieżowe rady miasta czy gminy, ale co warto zaznaczyć – tylko jako forma przygotowania obywatelskiego i ewentualnego zgłaszania władzy pomysłów dotyczących swojej grupy wiekowej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *