Zieleń miejska w Brańsku od lat przeżywa ogromny kryzys. W zasadzie nigdy – przynajmniej odkąd sam sięgam pamięcią – nie była szczególnie pielęgnowana ani zadbana. Zielone części miasta najpierw dziczały, potem kurczyły się a w końcu zanikały. Po zniknięciu parków istnieje poważna obawa, że z przestrzeni miejskiej znikną także drzewa.
Od wielu lat jesteśmy świadkami bezlitosnych “zabiegów pielęgnacyjnych”, które polegają na całkowitym usuwaniu korony drzewa. Takie praktyki wielokrotnie spotykały już drzewa miejskie. Tym razem taki los spotkał drzewa przy Brańskim kościele.
Kiedy widzi się takie obrazki na myśl przychodzą określenia – nieludzkie, barbarzyńskie, bezmyślne, pomijając już to, że po prostu nieestetyczne. Jednak kiedy się nad tym zastanowić to widać, że to w sumie jak najbardziej ludzkie… niestety odwołujące się od tej najgorszej części ludzkiej natury. W zasadzie to także nie jest bezmyślne – jest to raczej wyrachowane.
Po co się to robi? Być może to jakaś prosta, praktyczna logika, np:
Po co dbać o jakieś “głupie” drzewo? Przecież można je raz na jakiś czas ociosać i mieć potem przez dłuższą chwilę spokój. “Wredne wrony” nie będą miały gdzie siadać, a i grabienia liści będzie mniej.
Być może jest tak, że w umysłach kolejnych “włodarzy” i innych osób decydujących o ich losie, takie drzewa w mieście to tylko niepotrzebny problem. Jeśli tak jest, to czemu ich po prostu nie usuniecie?
Być może te akurat drzewa według nich się po prostu do przestrzeni miejskiej nie nadają – czemu ich więc nie zastąpicie takimi, które się nadają. Powiedzmy sobie też szczerze – są miasta, które urok takich samych drzew doceniają i które umiejętnie o ten urok dbają i go wykorzystują.
Brańsk nie jest odosobniony w tym problemie. Wielu wrażliwych ludzi w całym kraju wielokrotnie zauważało ten problem. Został on także zauważony przez prawodawców (Dz. U. z 2009 r. Nr 151, poz. 1220 z późn. zm.). Ustawa o ochronie przyrody reguluje sposób i warunki w jakich powinna odbywać się pielęgnacja, a także określa kary jakie mogą i powinny być nakładane za naruszanie jej ustaleń.
Praktyki, których byliśmy niejednokrotnie świadkami z pewnością podlegałyby wysokim, dotkliwym karom pieniężnym – jednak w przypadku władz dość trudno jest karać samych siebie. Z pewnością jednak i tutaj możliwe by było doprowadzenia do tego, by osoby odpowiedzialne poniosły konsekwencje.
Jednak nie o to w tym wszystkim chodzi, by kogoś za coś karać. Przede wszystkim chodzi o to byśmy zaczęli szanować przyrodę, która nas otacza. Byśmy uświadomili sobie, że często to na nas właśnie spoczywa za nią odpowiedzialność. Byśmy odnaleźli w sobie wrażliwość na jej problemy i odwagę, by gdy tego wymaga sytuacja o tę przyrodę zawalczyć.
Mam głęboką nadzieję, że ostatni raz byliśmy świadkami tego rodzaju “dbania” o zieleń w mieście.
Rafał Korzeniewski